poniedziałek, 13 lutego 2012

Ważne info

BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY


Nie wiem na jak długo. Zależy, kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział, bo póki co moje próby poszły na marne ;/ Myślałam nad usunięciem bloga, ale nie chcę tego robić, chociaż w sumie nie wiem dlaczego. To opowiadanie mi się nie podoba i jedynie pisanie prologu i początku 1 rozdziału było dla mnie przyjemnością, reszta raczej z przymusu. To tyle.
Całusy,
Olga

poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział piąty

Siedziałam na fotelu w salonie i obserwowałam zegar wiszący na ścianie. Była trzynasta pięćdziesiąt pięć. Liam, dawny przyjaciel Annabel, miał się tu zjawić za pięć minut. Mama, pomimo że wyraziła zgodę na spotkaniem, nadal nie popierała tego pomysłu. No ale co się dziwić? Przez tego kolesia prawie straciła córkę… Co do taty to też nie był zadowolony, ale nie panikował tak jak mama. Ona już zaczęła wymyślać czarne scenariusze. A jak ja byłam nastawiona? Hmm… Przede wszystkim traktowałam to jako szansę na odzyskanie Lou. No ale kto wie, może polubię tego kolesia? W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć.
- Hej. – na mój widok twarz Liam’a się rozpromieniła.
- Hej. – przywitałam się. Musiałam przyznać, że był całkiem przystojny.
- Jesteś gotowa?
- Tak, tylko ubiorę buty. Wejdź. – gestem ręki zaprosiłam go do środka.
- Dzień dobry. – przywitał moich rodziców, którzy siedzieli na kanapie w salonie.
- Dzień dobry. – odparła mama szorstko. – Możesz tu podejść na chwilę?
- Już, tylko ściągnę buty…
- Nie musisz.
Chłopak niepewnie ruszył w ich kierunku. Wytężyłam słuch, wiążąc sznurówki moich convers’ów.
- Zgodziliśmy się na to spotkanie, więc lepiej, żebyś nie nadużył naszego zaufania.
- Jeśli znowu skrzywdzisz Annabel, to gorzko tego pożałujesz. – dodał tata.
- Ale ja naprawdę nigdy nie chciałem jej skrzywdzić…
- Daruj sobie. – mama mu przerwała.
- Eh… – westchnął. – Skoro nie chcą mnie państwo wysłuchać to nie. Ale przyrzekam, że nie pozwolę, by Annabel ponownie przeze mnie cierpiała.
- Te swoje przyrzeczenia to możesz sobie wsadzić…
- Jestem gotowa! – przerwałam tacie i podeszłam do nich. – To my już będziemy wychodzić. – powiedziałam ciągnąc za sobą Liam’a.
- Dzięki. – odetchnął.
- Przepraszam za nich. – powiedziałam, kiedy wyszliśmy z domu.
- Nie, ja w pełni to rozumiem. Może i nie chciałem twojego cierpienia, ale doprowadziłem do tego… – posmutniał. – Przepraszam. Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie… Ja naprawdę nie chciałem urywać kontaktu, ale manager narzekał, że jestem nieobecny na próbach. Działo się tak, bo ciągle myślałem o tobie. Przeze mnie musieliśmy ciągle wszystko powtarzać, pomimo że byliśmy wykończeni. Utrudniałem wszystko. Ale mimo to nadal starałem się dzwonić jak najczęściej. Niestety rzadko miałem czas. Wiedziałem, że dla ciebie to też jest trudne… więc pomyślałem, że jeśli urwę kontakt to wyjdzie nam to obojgu na dobre. Myślałem, że zapomnę o tobie. Ale nie umiałem… Kiedy usłyszałem w telewizji o twojej próbie samobójczej… – głos mu się załamał. – Wiedziałem, że to moja wina. Postanowiłem, że wrócę i postaram się naprawić to, co zniszczyłem. O ile dasz mi spróbować…
Wcześniej miałam niepewne zdanie co do tego kolesia, ale po tym wyznaniu stwierdziłam, że Annabel była dla niego naprawdę ważna. No i chyba jest dość wrażliwym kolesiem, co jest plusem. Należała mu się druga szansa. Pomimo, że nie byłam tą Annabel, którą kiedyś znał…
- Wybaczam ci. – powiedziałam, choć tak naprawdę to nie mnie zawinił.
- Serio? – uśmiechnął się szeroko.
- Serio.
Podszedł i przytulił mnie mocno. Za mocno…
- Puść już, bo mnie udusisz. – wyjąkałam.
- Przepraszam. – powiedział, puszczając mnie.
- To dokąd się wybieramy?
- Jak to dokąd? Do naszej restauracji.
- Naszej? – nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Nie pamiętasz? – zdziwił się.
- No tak, nie mówiłam ci… Mam amnezję.
- Amnezję? – wytrzeszczył oczy.
- Tak. O naszej przyjaźni opowiedziała mi mama.
- Nie pamiętasz kompletnie nic?
- Nic.
Chyba nie wiedział jak zareagować.
- Miałam nadzieję, ze przypomnisz mi co nieco? – uśmiechnęłam się.
Ocknął się.
- Jasne. – odwzajemnił uśmiech.
- To gdzie jest ta nasza restauracja?
- Niedaleko stąd. Jestem pewien, że na nowo pokochasz to miejsce. Jest nieduża, ale mają tam świetne jedzenie. Najbardziej lubiłaś naleśniki z polewą czekoladową.
 - Ooo, już mi się podoba.
Liam się zaśmiał. Po drodze opowiadał mi trochę historii z dzieciństwa i czasów szkolnych. Był bardzo pogodny i miał poczucie humoru. Jakoś nie pasował mi na kogoś, kto trzyma się na uboczu. Kiedy powiedziałam mu o tym, zmieszał się trochę. Zwierzył się, że naśmiewali się z niego w szkole, a nawet był zastraszany. Zapytałam, czy wiedziałam o tym wcześniej. Powiedział, że tak ale moje życie też nie było łatwe i fakt, że znajdywaliśmy się w podobnej sytuacji, jeszcze bardziej umocnił naszą przyjaźń. Zrobiło mi się szkoda jego i Annabel. Niech teraz ktoś spróbuje z niego naśmiewać, ja mu nagadam. Od zawsze miałam niewyparzony język, więc trudne to nie będzie.
- Może zmieńmy temat na jakiś przyjemniejszy? – zaproponowałam. – Z tego co wiem, to dobrze ci się teraz układa.
- Tak… Jesteśmy. – oznajmił otwierając drzwi restauracji i puszczając mnie przodem. Było tu bardzo przytulnie. Wszyscy z obsługi uśmiechali się do nas i witali, a Liam odpowiadał im tym samym. Także to robiłam, starając się zachować pozory. Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
- To co zwykle? – zapytała kelnerka, podchodząc do nas.
- Tak. – odpowiedział Liam.
- Miło znowu was tu widzieć. – uśmiechnęła się i odeszła.
- Więc o czym mówiliśmy… – zaczął Liam. – A no tak, że dobrze mi się układa. Tak, mam teraz wsparcie w chłopcach, więc jest łatwiej.
- Masz też wsparcie fanów. – dodałam.
- Tak. – uśmiechnął się. – Fani są wspaniali. Cieszę się, gdy możemy się z nimi zobaczyć, albo dla nich występować. To naprawdę wspaniałe uczucie.
- Zaśpiewasz mi coś? – poprosiłam. Zorientowałam się, że nie przesłuchałam ani jednej z ich piosenek.
- Tutaj?
- Tak. – uśmiechnęłam się.
- No nie wiem…
- Proooooszę. – zrobiłam minkę kota ze Shrek’a.
- Zgoda. – westchnął. – Ale tylko fragment piosenki.

I’ve tried playing it cool
But when I’m looking at you
I can’t ever be brave
Cause you make my heart race

Śpiewał świetnie! No ale co się dziwić, przecież występował w X Factorze.
- I jak ci się podoba? – zapytał nieśmiało.
- To było wspaniałe!
- Fajnie, że tak uważasz. – uśmiechnął się.
Po chwili kelnerka przyniosła nam nasze dania. Mhmm te naleśniki wyglądały pysznie. Zresztą po skosztowaniu mogłam stwierdzić z czystym sumieniem, że tak samo smakują.
- Jak zwykle doskonałe. – stwierdził Liam. – A tak w ogóle to chłopcy niedługo tu przyjadą.
Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć.
- Nic ci nie jest? – zmartwił się.
- Co ty powiedziałeś? – zapytałam, kiedy mój kaszel się uspokoił.
- Że jedzenie jest jak zwykle doskonałe.
- Nie to. To później.
- Chłopcy niedługo tu przyjadą.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Po chwili moje zaskoczenie zamieniło się w radość. Miałam ochotę wskoczyć na stół i drzeć się jaka szczęśliwa jestem, lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- O co chodzi? – Liam nie umiał pojąć mojej reakcji.
- Po prostu cieszę się, że poznam twoich przyjaciół. – powiedziałam, uśmiechając się słodko, żeby uniknąć dalszych pytań.
Reszta popołudnia minęła nam bardzo przyjemnie, Liam to naprawdę świetny koleś. Ale nie myślcie sobie, że mi się spodobał. Jasne, jest przystojny, ale nie mój typ. Poza tym moje serce na zawsze należy do Lou, a wszystko wskazuje na to, że już niedługo się zobaczymy...
________________________________________________________________________

*Liam’a naprawdę zastraszano w szkole :( Z tego powodu często wagarował..

Pisałyście, że nie możecie się doczekać spotkania z Liam’em, a ja je zwaliłam -,- Przepraszam, ale coś nie umiałam napisać tego rozdziału ;/ W ogóle nie miałam na niego pomysłu i pisałam co akurat przyszło mi do głowy…
A teraz to samo, co w notce pod rozdziałem na starym blogu :P :
Jak być może już niektóre zauważyły po prawej pojawiła się sonda :D Otóż mam pomysł na trzecie opo xd Napisałam już prolog i moja kochana Iza miała okazję go czytać :P Powiedziała, że jest pozytywnie zaskoczona, więc to chyba dobry znak :D Ale jeszcze nie jestem pewna, na którym z chłopców głównie się skupi, dlatego wybór zostawiam Wam ;p Podliczę głosy z tego bloga i http://take-you-to-another-world.blogspot.com/ Ale na razie nie będę dodawać prologu, dopiero za jakiś czas :P
Dziękuję za wszystkie komentarze i ponad 5000 wyświetleń ♥
Całusy,
Olga

sobota, 4 lutego 2012

Rozdział czwarty


Siedziałam w piżamie na łóżku, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Musimy porozmawiać. – powiedziała mama, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
- Znowu masz zamiar próbować wcisnąć mi jakieś kłamstwo?
Westchnęła.
- Nie. Mam zamiar powiedzieć ci prawdę.
- Cóż za zmiana. – mruknęłam.
- Córciu, przepraszam. – powiedziała, siadając obok mnie. – Wiem, że nie powinnam była cię okłamywać, ale zrozum, że po prostu chciałam cię chronić.
- Okłamując mnie?
- Wiem, nie najlepszy sposób…
- Serio? – prychnęłam.
- Proszę, posłuchaj mnie.
Zamilkłam i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Dziękuję. Jak już powiedziałam, po prostu chciałam cię chronić.
- Ale przed czym? – nie umiałam długo usiedzieć cicho.
Wstała, podeszła do komody i zaczęła grzebać w dolnej szufladzie. Kiedy znalazła już to, czego szukała, ponownie usiadła obok mnie na łóżku.
- Proszę. – powiedziała, podając mi fotografię.
- Moje zdjęcie z kuzynem? – zdziwiłam się.
- To… nie jest twój kuzyn.
- Co do tego też kłamałaś?!
- Tak… Jeszcze raz przepraszam.
- Więc kto to jest?
- Pamiętasz jak w szpitalu mówiłam ci o twoim przyjacielu?
- O tym, który wyjechał?
- Tak. To on. Liam Payne. – pokazała palcem, na chłopca na zdjęciu.
„Skąd ja znam to nazwisko?”, zastanawiałam się.
- Przyjaźniliście się od przedszkola. Byliście praktycznie nierozłączni. Mieszkał ulicę dalej, więc często się nawzajem odwiedzaliście, albo bawiliście razem na podwórku. Kiedy poszliście do szkoły, oboje trzymaliście się raczej na uboczu, ale dopóki go miałaś, nie martwiłam się o to.  Ja i tata też bardzo go lubiliśmy i byliśmy w dobrych kontaktach z jego rodzicami. Ty i Liam dorastaliście razem. Mieliście już prawie siedemnaście lat, a nadal się przyjaźniliście.
- Więc co się stało?
- Liam poszedł do programu X Factor, już po raz drugi zresztą, wcześniej odpadł, jednak tym razem mu się udało. Ale nie samemu. Został członkiem zespołu One Direction.
- One Direction?! – wytrzeszczyłam oczy.
Spojrzałam na fotografię. „To dlatego wydawało mi się, że gdzieś już widziałam tego chłopaka”. To był Liam z zespołu, do którego należał teraz Louis.
-Tak, One Direction. – mama kontynuowała. – Wspierałaś Liam’a, wysyłałaś sms-y, pojechałaś nawet obejrzeć finał na żywo. Nie udało im się wygrać, ale mimo to podpisali kontrakt. Liam coraz rzadziej bywał w mieście. Na początku dzwonił prawie codziennie, ale stopniowo robił to coraz rzadziej, aż w końcu kompletnie urwał wam się kontakt. Wiele razy próbowałaś się do niego dodzwonić, ale nigdy nie odbierał. Widziałam jak powoli się załamujesz, ale nie myślałam że jesteś zdolna do… – głos jej się załamał, ale mimo to kontynuowała. – Aż pewnego dnia znalazłam cię nieprzytomną w łazience, z pustym pudełkiem po tabletkach w ręce. – po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Mamo, nie płacz. – przytuliłam ją. – Przepraszam, że dzisiaj się tak złościłam.
- Nie, rozumiem to.
- To Liam tak wydzwaniał? – spytałam.
- Tak. Dowiedział się z wiadomości o twojej próbie samobójczej i nagle sobie o tobie przypomniał. Mówiłam mu, żeby dał sobie spokój, ale nie chciał słuchać.
- Czego on chciał?
- Spotkać się z tobą. Jutro wraca do miasta.
„To może być moja szansa na odzyskanie Louis’a”, pomyślałam.
- Annabel. – spojrzała mi w oczy. – Chyba nie masz zamiaru się z nim spotkać? – powiedziała bardzo poważnie.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam jeszcze pewna.
- Annabel, nie rozważaj tego. Zabraniam ci się z nim spotykać. – powiedziała stanowczo.
- Dlaczego?
- Bo jesteś dla mnie ważna i nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. – zapewniłam. – Jestem już silniejsza. Nie popełnię samobójstwa, bo jakiś koleś mnie olał.
- Liam nie był dla ciebie jakimś tam kolesiem…
- Ale ja nie pamiętam nic z mojej przeszłości. Jego także. Nie mam wspomnień z nim związanych, więc nie mam także powodu, by się załamać.
Chyba myślała nad tym co właśnie powiedziałam.
- Ale skoro go nie pamiętasz, to czemu chcesz się z nim spotkać? – zapytała.
„Bo to dla mnie szansa, żeby odzyskać chłopaka z poprzedniego życia”. Jasne, na pewno nie pomyślałaby, że coś ze mną nie w porządku, gdybym jej to powiedziała.
- Muszę powrócić do mojego życia. A skoro Liam jest jego częścią…
- Był. – poprawiła mnie.
- No to był, nie ważne. Ale mimo wszystko dzięki niemu odzyskałabym część wspomnień.
- Zmieniłaś się. – zauważyła. – Teraz jesteś bardziej uparta i pewna swoich racji. To dobrze. Wcześniej inni mieli na ciebie duży wpływ. Ale co jeśli pomimo zmiany twojego charakteru, Liam znowu stanie się dla ciebie ważny?
- Nawet jeśli, to i tak nie zabiję się z jego powodu. – „Nie po to błagałam Vivi’ego o szansę na powrót na Ziemię”, dodałam w myślach. – Pozwól mi się z nim zobaczyć. Chociaż raz.
Przez chwilę się nie odzywała.
- Proszę.
- No dobrze. – westchnęła w końcu.
- Dziękuję. – przytuliłam ją. – Zadzwonię do niego i dowiem się, o której wraca.
- Pójdę po telefon domowy i podam ci numer.
- Ehm… Już go mam. – próbowałam ułagodzić ją uśmiechem.
Wywróciła oczami.
- Naprawdę się zmieniłaś, córciu. – uśmiechnęła się, pocałowała mnie w czoło, po czym wyszła.
Sięgnęłam po moją komórkę. Zmieniłam nazwę „Ktoś” na „Liam”, po czym przycisnęłam zieloną słuchawkę. „Czy ten koleś kiedykolwiek odbiera”, pomyślałam, kiedy po dziesięciu sygnałach na ekranie wyświetliło mi się numer nie odpowiada. Spróbowałam jeszcze raz. Przy szóstym sygnale zaczęłam tracić nadzieję. Siódmy sygnał.
- Halo? – usłyszałam po ósmym sygnale.
- Liam? – upewniłam się.
- Tak. Kto mówi? – tym razem mnie nie poznał.
- Annabel. Annabel Blue.
- Annabel? – powtórzył po mnie. – To naprawdę ty?
- Tak. – „No może nie do końca”.
- Nie mogę w to uwierzyć… - miał bardzo niski głos, dlatego kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam myślałam, że to jakiś facet po trzydziestce.
- Jutro wracasz, tak? – upewniłam się.
- Tak. Ale skąd to wiesz?
- Mama mi powiedziała.
- Myślałem, że nie jest zadowolona z mojego powrotu…
- Bo nie jest. Ale postanowiła powiedzieć mi prawdę. Wcześniej nie chciała mi nawet powiedzieć kto dzwoni.
- Nie dziwię się… Posłuchaj, naprawdę przepraszam…
- Może pogadamy o tym jutro, co?
- To znaczy, że spotkasz się ze mną? – ucieszył się.
- Tak. Powiedz tylko, o której wracasz.
- Koło drugiej. Może wybierzemy się razem na lunch? – zaproponował.
- OK. Gdzie się spotykamy?
- Wpadnę po ciebie.
- Nie wiem czy moich rodziców to ucieszy… No ale zgoda, do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – w jego głosie słychać było radość.
Rozłączyłam się. „Więc jutro zobaczę się z Liam’em, przyjacielem Louis’a…”, pomyślałam. „Zmierzam w dobrym kierunku”. Tylko czy ja nie chciałam go w pewnym sensie wykorzystać? Ale w sumie… Nawet jeśli, to zasłużył. Skrzywdził Annabel, to przez niego popełniła samobójstwo. „Ale gdyby tego nie zrobiła, to ja nie miałabym szansy na powrót”. Eh, za dużo rozmyślań jak na jeden dzień. Położyłam się, przykryłam kołdrą i odpłynęłam do krainy snów.
______________________________________________________________________

Nie planowałam pisać w poprzednim rozdziale, że to niby kuzyn Annabel, ale wtedy od razu byście się wszystkiego domyśliły xd Chociaż Wera (której dedykuję ten rozdział ♥ za to, że jest medium i odgaduje fabuły wszystkich opowiadań xd) i tak wszystko zgadła xd Niektóre z Was pisały, że mają pewne domysły, więc może też zgadły :P
Jak Wam się podoba rozdział? Mi średnio :/ Jak zwykle nie wyszedł tak jak chciałam…
Ku mojemu zdziwieniu są chętne na mojego twitcam’a O.o xd Pytania do mnie możecie już pisać w komentarzach pod tym rozdziałem. Jeśli takowe się pojawią to odpowiem na nie podczas twitcam’u :) Możecie pytać o moje opowiadania, albo o cokolwiek chcecie. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę :P Jak już pisałam, twitcam odbędzie się w piątek, wstępnie o 17.30. Gdyby były jakieś zmiany to dam znać w notkach pod rozdziałami (mam zamiar dodać jeszcze jakieś rozdziały przed piątkiem). Kiedy zacznę twitcam’a to poinformuję chętne na twiterze i dodam post z linkiem na oba blogi :)
Całusy,
Olga

czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział trzeci

Siedziałam i oglądałam różne nagrania z Louis’em: jak powstał zespół, ich występy i wywiady, oraz śmieszne filmiki, które razem nagrali. Wyglądało na to, że jest szczęśliwy i znalazł prawdziwych przyjaciół.
Po jakiejś godzinie zrezygnowałam. Było tego za dużo, nie miałam już siły oglądać. Wzięłam ponownie do rąk pamiętnik Annabel. Przerzucałam strony, choć nie wiedziałam po co. Przecież i tak nic nie rozumiałam. „Muszę się serio zabrać za naukę polskiego”, postanowiłam. Na tych kartkach było zapisane wszystko, co dotyczy mojego nowego życia. Potrzebowałam tych informacji. Zeszłam na dół i usłyszałam jak mama rozmawia z kimś przez telefon domowy.
- Nie, nie spotka się z tobą, więc przestań dzwonić!
„O co chodzi?”, zainteresowałam się. Przykucnęłam na schodach i przysłuchiwałam się.
- Już wystarczająco przez ciebie wycierpiała. To co się stało to twoja wina.
Przez chwilę słuchała, co mówi ktoś po drugiej stronie słuchawki.
- Nie obchodzi mnie, że ci przykro. Nie pozwolę ci więcej skrzywdzić Annabel. Trzymaj się od niej z daleka, zrozumiałeś?! – krzyknęła, po czym się rozłączyła.
- Mamo, co się dzieje? – spytałam podchodząc do niej.
- Nic, skarbie. – wysiliła się na uśmiech. Nie używała polskiego, tak jak zazwyczaj. To chyba oznaczało, że jednak coś się dzieje.
- Z kim rozmawiałaś?
- Nie wiem, jakaś pomyłka. A co, słyszałaś coś?
- Słyszałam tylko jak trzasnęłaś słuchawką. – skłamałam.
- Do niektórych nie dociera, że pomylili numer. Nawijają i nawijają. – wywróciła oczami, nie świadoma tego, że wiem, że to nie była żadna pomyłka. – Pewnie jesteś głodna, zaraz będzie obiad. – powiedziała, po czym udała się do kuchni.
„Kto to był?”, to pytanie nie dawało mi spokoju. Zauważyłam na stoliku mój telefon. Zostawiłam go tu, kiedy przyjechaliśmy. Sprawdziłam na telefonie domowym ostatnie połączenie, po czym zapisałam numer na swoim telefonie.
- Annabel?
Podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się i ujrzałam tatę wchodzącego z holu do salonu.
- Co ty robisz? – spytał.
- Spisuję sobie numer domowego telefonu. – skłamałam ponownie. – A ty gdzie byłeś?
- W sklepie. Kupiłem twoje ulubione smakołyki. – uśmiechnął się, podnosząc do góry reklamówki z zakupami.
- Córciu, możesz nałożyć do stołu?! – krzyknęła mama z kuchni.
- Jasne! – odkrzyknęłam, odkładając telefony.
Rozłożyłam naczynia na stole w salonie, po czym zasiedliśmy do posiłku.
- Mamo. – zaczęłam. – Wiesz, pomyślałam, że bardziej przyłożę się do nauki polskiego. Mogłabyś częściej ze mną ćwiczyć?
- Oczywiście. – uśmiechnęła się. – Bardzo się z tego cieszę.
Odwzajemniłam uśmiech i zabrałam się do jedzenia.
- Mm, pyszne. – zachwyciłam się. – Jak to powiedzieć po polsku?
Przez resztę posiłku mama uczyła mnie między innymi potraw, warzyw i owoców po polsku. O dziwo, większość zapamiętałam. „Jestem na dobrej drodze”, pomyślałam. Po obiedzie zaniosłam naczynia do zmywarki, wzięłam ze stołu swój telefon i udałam się na górę, do swojego pokoju. Postanowiłam zadzwonić do tajemniczej osoby, z którą rozmawiała moja mama. Wyszukałam w kontaktach „ktoś”, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. Pięć kolejnych, po czym na ekranie wyświetliło się numer nie odpowiada. Spróbowałam jeszcze raz. To samo. Zrezygnowałam i usiadłam do komputera. Zalogowałam się na twitter’a, na moje stare konto, na którym jako avatar miałam ustawione moje wspólne zdjęcie z Louis’em. Zerknęłam na followers’ów i wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Ponad dwadzieścia tysięcy. Kiedy sprawdzałam twitter’a ostatnim razem, jeszcze w starym ciele, miałam około stu. Kliknęłam mentions. Mnóstwo wirtualnych świeczek. Skrzywiłam się z zażenowania. Wkurzało mnie takie coś, to był brak szacunku. Patrzyłam na inne tweet’y. Niektórzy pytali się kim jestem, a inni odpowiadali im, że to ja jestem nieżyjącą dziewczyną Louis’a, o której mówił w wywiadzie dla X Factor’a. To było dziwne… Po co follow’ować kogoś kto nie żyje? Wylogowałam się z twitter’a, po czym weszłam na youtube’a i wpisałam nieżyjąca dziewczyna Louis’a Tomlinson’a. Nie było filmiku o tej nazwie, więc kliknęłam Czy One Direction mają dziewczyny?. Pierwszy wypowiadał się chłopak z lokami, Harry o ile się nie mylę. Przewinęłam, bo szczerze mówiąc nie bardzo mnie to interesowało. Następny był mulat, chyba Zayn. Kolejny był mój Louis.
- A ty, Louis, masz dziewczynę?
- Nie. I w najbliższym czasie nie zamierzam mieć. – powiedział, starając się zachować uśmiech.
- Dlaczego? – reporterka nie dawała mu spokoju.
- W listopadzie zeszłego roku… moja dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym. – widziałam łzy napływające do jego oczu. – Nie mogłem się po tym pozbierać. Moja mama zaciągnęła mnie siłą do X Factor’a, mając nadzieję, że tam na nowo odnajdę szczęście. Nie myliła się. Poznałem wspaniałych przyjaciół – zerknął na pozostałych chłopców. – i  zacząłem wierzyć, że znowu może być dobrze. Ale mimo to wciąż jest mi ciężko, dlatego póki co nie chcę się z nikim wiązać. Nadal tęsknię za Julie. – pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, jednak Harry mu ją starł.
Poczułam, że po moim policzku również spływa łza, lecz mnie nie miał kto jej zetrzeć. Nie chciałam płakać, ale nie umiałam tego powstrzymać, kiedy usłyszałam jak Louis wypowiada moje imię. Zerknęłam na datę dodania filmiku: półtora roku temu. Od tego czasu pewnie doszedł już do siebie i znalazł dziewczynę…
Dziennikarka dała spokój Louis’owi i zajęła się Liam’em. On też nieszczególnie mnie obchodził, więc zamknęłam stronę. Postanowiłam przeszukać pozostałe półki w biurku, jednak nic ciekawego nie znalazłam. Zabrałam się za szuflady komody. Tam też z początku nie widziałam niczego interesującego aż… znalazłam jakieś zdjęcie. Było stare, bo Annabel wyglądała na nim na mniej więcej dziesięć lat. Uśmiechała się. Towarzyszył jej jakiś chłopak, o jasno brązowych włosach, chyba w jej wieku. On także uśmiechał się szeroko. Nie wiedziałam dlaczego, ale zdawało mi się, że skądś go kojarzę.
- Annabel. – do pokoju nagle weszła moja mama. – Masz ochotę obejrzeć z nami film?
- Jasne. Mamo, kto to jest? – spytałam, pokazując na zdjęcie.
- Twój kuzyn ze strony taty. – odparła. – Zejdź zaraz do nas. – uśmiechnęła się, wychodząc.
Spojrzałam ponownie na zdjęcie. Próbowałam przypomnieć sobie skąd znam tego chłopaka. Niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Odłożyłam zdjęcie z powrotem do szuflady, po czym zeszłam na dół.
- Zaraz popcorn będzie gotowy. – uśmiechnął się do mnie tata.
- Fajnie. A jaki film oglądamy?
- „Park Jurajski”, jeden z twoich ulubionych.
- O, to super! – ucieszyłam się. Całe szczęście sama też lubiłam ten film.
W tym momencie usłyszałam piknięcie.
- Popcorn gotowy! – oznajmił tata, po czym skierował się do mikrofalówki.
Kiedy mieliśmy już wszystko, co potrzebne, tata włączył DVD. Jak ja dawno nie oglądałam tego filmu! Podobał mi się tak bardzo, jak za pierwszym razem. Mniej więcej w połowie jego trwania zadzwonił telefon domowy.
- Odbiorę. – zaproponowałam, wstając i idąc po telefon. – Halo? – powiedziałam do słuchawki.
- Annabel? – usłyszałam męski głos po drugiej stronie. Wyczułam w nim zaskoczenie, a zarazem radość.
- Tak. Kto mówi?
- To ja…
W tym momencie mama wyrwała mi telefon.
- Mamo, co robisz?! – zdziwiłam się.
Kobieta spojrzała na numer dzwoniącego.
- Przepraszam, ale to pomyłka. – powiedziała chłodno, po czym się rozłączyła.
- Kto to był? – spytałam.
- Znowu pomyłka. Ta osoba nie rozumie, że ma zły numer.
- Mamo, ale ja wiem, że to nie była pomyłka! On zna moje imię, poznał mój głos. Dlaczego mnie okłamujesz?
- Robię to dla twojego dobra. Wracajmy do oglądania filmu. – powiedziała stanowczo, jednocześnie uznając rozmowę za zakończoną.
Niechętnie podążyłam za nią i usiadłam na kanapie, jednak nie umiałam na powrót skupić się na filmie. Myślałam, że jestem szczęściarą, bo dostałam szansę na nowe życie, a tu co? Okazuje się, że matka mnie okłamuje. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego ona nie chce mi powiedzieć prawdy? Kim jest ten tajemniczy mężczyzna, który do nas wydzwania? To były tylko niektóre z pytań, które mnie dręczyły. Nie wiedziałam o co dokładnie chodzi, ale jednego byłam pewna. Muszę się dowiedzieć co się tu dzieje.
____________________________________________________________________

Przepraszam, że ta krótko, ale nie mogłam więcej zdradzić :p I wiem, że opowiadanie miało być wesołe, ale nie jestem w nastroju -,- No ale mam nadzieję, że rozdział jest OK.
Ostatnio są popularne twitcam’y, więc pomyślałam, że może też spróbuję :P Dlatego mam do Was pytanie: czy któraś byłaby chętna zajrzeć na mojego twitcam’a? Wstępnie odbyłby się za tydzień w piątek, po południu (wreszcie będę w domciu ♥). Jeśli któreś nie wiedzą co to twitcam (np. te, które nie mają twitter’a), to jest coś takiego, że widzicie mnie przez kamerkę i ja mówię, a Wy piszecie do mnie w komentarzach. Możecie pisać pytania np. dotyczące bloga, albo cokolwiek chcecie. To jak? :P
Całusy,
Olga