Siedziałam w piżamie na łóżku, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Musimy porozmawiać. – powiedziała mama, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
- Znowu masz zamiar próbować wcisnąć mi jakieś kłamstwo?
Westchnęła.
- Nie. Mam zamiar powiedzieć ci prawdę.
- Cóż za zmiana. – mruknęłam.
- Córciu, przepraszam. – powiedziała, siadając obok mnie. – Wiem, że nie powinnam była cię okłamywać, ale zrozum, że po prostu chciałam cię chronić.
- Okłamując mnie?
- Wiem, nie najlepszy sposób…
- Serio? – prychnęłam.
- Proszę, posłuchaj mnie.
Zamilkłam i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Dziękuję. Jak już powiedziałam, po prostu chciałam cię chronić.
- Ale przed czym? – nie umiałam długo usiedzieć cicho.
Wstała, podeszła do komody i zaczęła grzebać w dolnej szufladzie. Kiedy znalazła już to, czego szukała, ponownie usiadła obok mnie na łóżku.
- Proszę. – powiedziała, podając mi fotografię.
- Moje zdjęcie z kuzynem? – zdziwiłam się.
- To… nie jest twój kuzyn.
- Co do tego też kłamałaś?!
- Tak… Jeszcze raz przepraszam.
- Więc kto to jest?
- Pamiętasz jak w szpitalu mówiłam ci o twoim przyjacielu?
- O tym, który wyjechał?
- Tak. To on. Liam Payne. – pokazała palcem, na chłopca na zdjęciu.
„Skąd ja znam to nazwisko?”, zastanawiałam się.
- Przyjaźniliście się od przedszkola. Byliście praktycznie nierozłączni. Mieszkał ulicę dalej, więc często się nawzajem odwiedzaliście, albo bawiliście razem na podwórku. Kiedy poszliście do szkoły, oboje trzymaliście się raczej na uboczu, ale dopóki go miałaś, nie martwiłam się o to. Ja i tata też bardzo go lubiliśmy i byliśmy w dobrych kontaktach z jego rodzicami. Ty i Liam dorastaliście razem. Mieliście już prawie siedemnaście lat, a nadal się przyjaźniliście.
- Więc co się stało?
- Liam poszedł do programu X Factor, już po raz drugi zresztą, wcześniej odpadł, jednak tym razem mu się udało. Ale nie samemu. Został członkiem zespołu One Direction.
- One Direction?! – wytrzeszczyłam oczy.
Spojrzałam na fotografię. „To dlatego wydawało mi się, że gdzieś już widziałam tego chłopaka”. To był Liam z zespołu, do którego należał teraz Louis.
-Tak, One Direction. – mama kontynuowała. – Wspierałaś Liam’a, wysyłałaś sms-y, pojechałaś nawet obejrzeć finał na żywo. Nie udało im się wygrać, ale mimo to podpisali kontrakt. Liam coraz rzadziej bywał w mieście. Na początku dzwonił prawie codziennie, ale stopniowo robił to coraz rzadziej, aż w końcu kompletnie urwał wam się kontakt. Wiele razy próbowałaś się do niego dodzwonić, ale nigdy nie odbierał. Widziałam jak powoli się załamujesz, ale nie myślałam że jesteś zdolna do… – głos jej się załamał, ale mimo to kontynuowała. – Aż pewnego dnia znalazłam cię nieprzytomną w łazience, z pustym pudełkiem po tabletkach w ręce. – po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Mamo, nie płacz. – przytuliłam ją. – Przepraszam, że dzisiaj się tak złościłam.
- Nie, rozumiem to.
- To Liam tak wydzwaniał? – spytałam.
- Tak. Dowiedział się z wiadomości o twojej próbie samobójczej i nagle sobie o tobie przypomniał. Mówiłam mu, żeby dał sobie spokój, ale nie chciał słuchać.
- Czego on chciał?
- Spotkać się z tobą. Jutro wraca do miasta.
„To może być moja szansa na odzyskanie Louis’a”, pomyślałam.
- Annabel. – spojrzała mi w oczy. – Chyba nie masz zamiaru się z nim spotkać? – powiedziała bardzo poważnie.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam jeszcze pewna.
- Annabel, nie rozważaj tego. Zabraniam ci się z nim spotykać. – powiedziała stanowczo.
- Dlaczego?
- Bo jesteś dla mnie ważna i nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. – zapewniłam. – Jestem już silniejsza. Nie popełnię samobójstwa, bo jakiś koleś mnie olał.
- Liam nie był dla ciebie jakimś tam kolesiem…
- Ale ja nie pamiętam nic z mojej przeszłości. Jego także. Nie mam wspomnień z nim związanych, więc nie mam także powodu, by się załamać.
Chyba myślała nad tym co właśnie powiedziałam.
- Ale skoro go nie pamiętasz, to czemu chcesz się z nim spotkać? – zapytała.
„Bo to dla mnie szansa, żeby odzyskać chłopaka z poprzedniego życia”. Jasne, na pewno nie pomyślałaby, że coś ze mną nie w porządku, gdybym jej to powiedziała.
- Muszę powrócić do mojego życia. A skoro Liam jest jego częścią…
- Był. – poprawiła mnie.
- No to był, nie ważne. Ale mimo wszystko dzięki niemu odzyskałabym część wspomnień.
- Zmieniłaś się. – zauważyła. – Teraz jesteś bardziej uparta i pewna swoich racji. To dobrze. Wcześniej inni mieli na ciebie duży wpływ. Ale co jeśli pomimo zmiany twojego charakteru, Liam znowu stanie się dla ciebie ważny?
- Nawet jeśli, to i tak nie zabiję się z jego powodu. – „Nie po to błagałam Vivi’ego o szansę na powrót na Ziemię”, dodałam w myślach. – Pozwól mi się z nim zobaczyć. Chociaż raz.
Przez chwilę się nie odzywała.
- Proszę.
- No dobrze. – westchnęła w końcu.
- Dziękuję. – przytuliłam ją. – Zadzwonię do niego i dowiem się, o której wraca.
- Pójdę po telefon domowy i podam ci numer.
- Ehm… Już go mam. – próbowałam ułagodzić ją uśmiechem.
Wywróciła oczami.
- Naprawdę się zmieniłaś, córciu. – uśmiechnęła się, pocałowała mnie w czoło, po czym wyszła.
Sięgnęłam po moją komórkę. Zmieniłam nazwę „Ktoś” na „Liam”, po czym przycisnęłam zieloną słuchawkę. „Czy ten koleś kiedykolwiek odbiera”, pomyślałam, kiedy po dziesięciu sygnałach na ekranie wyświetliło mi się numer nie odpowiada. Spróbowałam jeszcze raz. Przy szóstym sygnale zaczęłam tracić nadzieję. Siódmy sygnał.
- Halo? – usłyszałam po ósmym sygnale.
- Liam? – upewniłam się.
- Tak. Kto mówi? – tym razem mnie nie poznał.
- Annabel. Annabel Blue.
- Annabel? – powtórzył po mnie. – To naprawdę ty?
- Tak. – „No może nie do końca”.
- Nie mogę w to uwierzyć… - miał bardzo niski głos, dlatego kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam myślałam, że to jakiś facet po trzydziestce.
- Jutro wracasz, tak? – upewniłam się.
- Tak. Ale skąd to wiesz?
- Mama mi powiedziała.
- Myślałem, że nie jest zadowolona z mojego powrotu…
- Bo nie jest. Ale postanowiła powiedzieć mi prawdę. Wcześniej nie chciała mi nawet powiedzieć kto dzwoni.
- Nie dziwię się… Posłuchaj, naprawdę przepraszam…
- Może pogadamy o tym jutro, co?
- To znaczy, że spotkasz się ze mną? – ucieszył się.
- Tak. Powiedz tylko, o której wracasz.
- Koło drugiej. Może wybierzemy się razem na lunch? – zaproponował.
- OK. Gdzie się spotykamy?
- Wpadnę po ciebie.
- Nie wiem czy moich rodziców to ucieszy… No ale zgoda, do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – w jego głosie słychać było radość.
Rozłączyłam się. „Więc jutro zobaczę się z Liam’em, przyjacielem Louis’a…”, pomyślałam. „Zmierzam w dobrym kierunku”. Tylko czy ja nie chciałam go w pewnym sensie wykorzystać? Ale w sumie… Nawet jeśli, to zasłużył. Skrzywdził Annabel, to przez niego popełniła samobójstwo. „Ale gdyby tego nie zrobiła, to ja nie miałabym szansy na powrót”. Eh, za dużo rozmyślań jak na jeden dzień. Położyłam się, przykryłam kołdrą i odpłynęłam do krainy snów.
______________________________________________________________________
Nie planowałam pisać w poprzednim rozdziale, że to niby kuzyn Annabel, ale wtedy od razu byście się wszystkiego domyśliły xd Chociaż Wera (której dedykuję ten rozdział ♥ za to, że jest medium i odgaduje fabuły wszystkich opowiadań xd) i tak wszystko zgadła xd Niektóre z Was pisały, że mają pewne domysły, więc może też zgadły :P
Jak Wam się podoba rozdział? Mi średnio :/ Jak zwykle nie wyszedł tak jak chciałam…
Ku mojemu zdziwieniu są chętne na mojego twitcam’a O.o xd Pytania do mnie możecie już pisać w komentarzach pod tym rozdziałem. Jeśli takowe się pojawią to odpowiem na nie podczas twitcam’u :) Możecie pytać o moje opowiadania, albo o cokolwiek chcecie. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę :P Jak już pisałam, twitcam odbędzie się w piątek, wstępnie o 17.30. Gdyby były jakieś zmiany to dam znać w notkach pod rozdziałami (mam zamiar dodać jeszcze jakieś rozdziały przed piątkiem). Kiedy zacznę twitcam’a to poinformuję chętne na twiterze i dodam post z linkiem na oba blogi :)
Całusy,
Olga