czwartek, 24 maja 2012

The picture & the poem

Popatrzcie, co stworzyła dla mnie Marta (twitter & blog) ! *_____*


Dwie drogi
jedno życie
Dwa uczucia
jedno ciało
Dwa umysły
jedne oczy
Dwa pragnienia
jedna szansa
Piśnij słowem
a wnet zniknie
Zabij
Serce nie ucichnie.

Uwielbiam ! ♥

poniedziałek, 14 maja 2012

Epilog

And if you have to leave, I wish that you would just leave
Cause your present still lingers here and it won’t leave me alone

***

Nowy singiel zespołu One Direction podbija listy przebojów. Mowa oczywiście o piosence „Moments.” Jest ona bardzo uczuciowa i nastrojowa, opowiada o nieszczęśliwej miłości. Autorem utworu jest jeden z członków – Louis Tomlinson (20 l.). Zapytany o natchnienie i pomysł na tekst odmówił odpowiedzi. Krążą plotki o rzekomych próbach samobójczych Tomlinson’a. Ile w tym prawdy wie zapewne tylko on i reszta zespołu. Stanowczo wszystkiemu  zaprzeczają i nie chcą o tym rozmawiać, jednak trudno nie zauważyć, że od jakiegoś czasu nie opuszczają go na krok. Ich relacje zawsze były zażyłe, lecz ostatnio zachowują się inaczej. Czyżby plotki o próbach samobójczych były prawdziwe? Jeśli tak, co jest ich przyczyną? Czyżby złamane serce? Niestety nam pozostaje tylko snuć domysły.
British Stars Magazine”

***

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time
You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

___________________________________________________________________________

Tam ta dam :) Jestem zadowolona z tego epilogu, podoba mi się ;) Mam nadzieję, że Wam również :)
Spróbujecie pobić rekord komentarzy tego bloga (69)? :) Może tak na miłe zakończenie będzie więcej, co? ;)
Tak dla jasności, gdybyście nie były pewne. Lou nie spotyka się już z Eleanor (oczywiście w tym opowiadaniu).
Przeczytajcie info w poście pod tym rozdziałem, jest ono dość ważne ! :)

Zapraszam na bloga, na którym teraz się skupię:
Całusy,
Olga

P.S. Do VPineapple: Odpisałam na Twój komentarz pod poprzednim rozdziałem :)

Info


Hej :)
Chciałam Was zachęcić do zajrzenia na bloga Wymarzony świat z One Direction. Regularnie będzie tam prowadzony konkurs "Blog miesiąca", który ma na celu rozsławienie jednych z najlepszych opowiadań o One Direction w sieci. Żeby strona miała powodzenie, najpierw trzeba ją samą rozsławić. Dlatego dodaję tego posta, by pomóc autorkom :)
Mam nadzieję, że zajrzycie na bloga i pomożecie w jego działalności, poprzez zgłaszanie swoich lub czyichś blogów do eliminacji :)
Więcej info pod podanym linkiem.
Całusy,
Olga

sobota, 12 maja 2012

Rozdział jedenasty

Przeczytaj notkę pod rozdziałem, ważne.

Wszystko się wali… Nie udało mi się poprawić moich stosunków z Louis’em od czasu, kiedy zobaczył, jak prawdziwa Annabel całuje się z Liam’em. Na dodatek Harry stał się wyjątkowo chłodny w stosunku do mnie. Początek naszej znajomości nie był zbyt dobry, ale nawet wtedy tak się nie zachowywał. Mimo wszystko czuł do mnie większą sympatię. Teraz nasz układ, by zacząć od nowa chyba stał się już nieważny. Przypuszczam, że Louis zwierzył się Harry’emu, co zaszło, przez co lokaty się na mnie wkurzył… Na szczęście Zayn i Niall o niczym nie wiedzą.
Liam, wbrew temu, co przypuszczałam zniósł to całkiem dobrze. Nasze stosunki były takie, jak jeszcze przed jego wyznaniem. Ale przypuszczałam, że tylko udaje i tak naprawdę cierpi w samotności… Czułam się okropnie, kiedy o tym myślałam.
Od pechowej zamiany ciał minęły już ponad trzy tygodnie. Nic się nie poprawiało. Co prawda często odwiedzałam chłopców, ale Louis i Harry unikali mnie. Natomiast Niall i Zayn nie rozumieli, dlaczego to robią. Ale to dobrze… Cały czas miałam nadzieję, że może jednak wszystko się jakoś ułoży…
Było koło szesnastej, kiedy wybrałam się do domu Liam’a. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty przyjaciel.
- Hej. – przywitał się.
- Hej. – odpowiedziałam, również z uśmiechem.
W salonie ujrzałam roześmianych Niall’a, Zayn’a i Harry’ego. Kiedy lokaty mnie zobaczył, natychmiast spochmurniał i opuścił pokój.
- Powiesz nam w końcu, o co chodzi? – spytał Niall.
Spuściłam wzrok, nie dając mu żadnej odpowiedzi.
- A gdzie Louis? – spytałam, zmieniając temat.
- Wyszedł gdzieś. – odparł Zayn. – Ale powiedział, że wróci po szesnastej i ma dla nas jakąś niespodziankę.
- Ciekawe, o co chodzi. – powiedział Liam.
Pooglądaliśmy trochę telewizję, po czym usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie Louis. – stwierdził Zayn, po czym poszedł otworzyć drzwi. Aż dziwne, że mu się chciało.
Słyszałam, jak coś mówią, po czym zjawili się w salonie. Lecz nie sami.
- O. – Louis był trochę zdziwiony moim widokiem. – Nie wiedziałem, że też tu jesteś.
- To jakiś problem? – spytałam, patrząc na osobę stojącą obok niego. Na śliczną brunetkę ze świetną figurą i jakimiś markowymi ciuchami.
- Nie, skąd. – odparł Louis.
- Czyżby mój Boo Bear wrócił? – zawołał Harry radośnie, schodząc po schodach. Kiedy ujrzał brunetkę, trochę się zdziwił.
- Zaraz wszystko wyjaśnię. – oznajmił Lou, zanim Harry zdążył powiedzieć coś jeszcze.
Wszyscy zamilkliśmy, oczekując olśnienia nas.
- To jest Eleanor, moja dziewczyna. – powiedział Louis, uśmiechając się i łapiąc dziewczynę za rękę.
- Co takiego?! – wydarłam się. Nie udało mi się powstrzymać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie dziwnie. Wpatrywali się we mnie, podczas gdy w moich oczach zaczęły wzbierać łzy. Szybko wybiegłam z pokoju, żeby nikt nic nie zauważył. Pobiegłam na górę i zamknęłam się w łazience. Usiadłam na podłodze i po prostu zaczęłam płakać. Kochałam Lou, jak nikogo innego na świecie, a on znalazł sobie inną dziewczynę? To bolało. Bardzo.
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach, a następnie pukanie do drzwi. Starałam się pohamować płacz, żeby ten ktoś nie usłyszał mojego łkania.
- Annabel, otwórz. Proszę. – usłyszałam głos Lou.
- Odejdź. – odpowiedziałam załamującym się głosem.
- Nie pójdę stąd, dopóki mi nie otworzysz.
Westchnęłam, po czym wstałam. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Louis trochę się zdziwił, pewnie na widok moich czerwonych od płaczu oczu.
- Płakałaś? – spytał.
- Nie. Oczy mi się pocą. – odparłam sarkastycznie. Wyczytałam to w jakiejś polskiej książce od mamy.
- Mogłabyś chociaż raz pohamować swój sarkazm?
- OK. – mruknęłam.
- Dlaczego płakałaś?
- Jeszcze się pytasz?! – uniosłam się.
- Przecież między nami nie było nic szczególnego. Tylko ze sobą flirtowaliśmy…
- Wyobraź sobie, że było zupełnie na odwrót. Między nami było coś naprawdę szczególnego, jedynego w swoim rodzaju. – powiedziałam, nie potrafiąc już dłużej powstrzymywać łez. – Louis, to ja, Julie! – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Co ty wygadujesz? – popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Na imprezie sylwestrowej u Mike’a. Pocałowałeś mnie jeszcze tej samej nocy, o dwunastej. Powiedziałeś, że to znak i obiecałeś, że w następnego sylwestra pocałujesz mnie o tej samej porze. Dotrzymałeś słowa. – głos łamał mi się coraz bardziej.
- Skąd ty wiesz to wszystko? – rozszerzył oczy.
- A pamiętasz, jak wieczorami pomagałeś mi się wymknąć z domu, kiedy miałam szlaban? Co prawda, później czekał mnie jeszcze gorszy, ale wtedy liczyło się tylko tu i teraz.
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie.
- A… – urwałam. – Pamiętasz, kiedy pierwszy raz, powiedziałeś mi, że mnie kochasz? – kontynuowałam. – Wyszło to całkiem przypadkiem. Powiedziałeś to ze śmiechem, a ja, chyba po raz pierwszy, spoważniałam i spytałam, czy naprawdę. Ty też spoważniałeś i powiedziałeś, że tak. Wtedy powiedziałam, że też cię kocham.
- Julie. – szepnął. – To naprawdę ty. – łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Wyciągnął ręce i chciał mnie przytulić, jednak odepchnęłam go.
- Idź do swojej Eleanor. – odparłam chłodno.
- Nie chcę Eleanor. Chcę ciebie.
- Za późno. Dostałam szansę na nowe życie, ale właśnie ją zmarnowałam, wyznając ci, kim naprawdę jestem. To już koniec.
- Co ty wygadujesz? – spanikował.
W tym momencie poczułam się słabo i zemdlałam. Ocknęłam się w Niebie, przede mną stał Vivi.
- Wygadałaś się. – powiedział krótko.
- Tak. – kiwnęłam. – Nie umiałam się powstrzymać…
- Wiesz, co to oznacza?
- Tak, wiem. Odbierzecie mi ciało.
Anioł kiwnął głową, na znak, że mam rację.
- A… – chciałam spróbować. – Jest szansa na to, żebyście oddali je z powrotem Annabel?
Vivienne najpierw patrzył na mnie zdziwiony, po czym zaczął myśleć.
- To chyba możliwe. – stwierdził.
- Możemy spróbować? – spytałam.
- Dobrze. – odparł, po czym pstryknął palcami. Nagle pojawiła się przy nas Annabel.
- Co ja tu robię? – zdziwiła się. – Julie? – spojrzała na mnie pytająco.
- Wracasz na Ziemię. – oznajmił Vivi.
- Co? – nie mogła uwierzyć.
- Wygadałam się. – odparłam. – Wolę dać tobie szansę na ponowne życie, niż po prostu pozwolić twojemu ciału umrzeć.
- Czyli znowu będę żyć? – upewniła się.
- Tak. – odparłam z uśmiechem.
- Dziękuję ci. – również się uśmiechnęła.
- Gotowa do powrotu? – spytał anioł.
- Tak.
Pstryknął, po czym dusza dziewczyny zniknęła.
- Mogę jeszcze na chwilę wrócić na Ziemię?
Vivienne pokiwał twierdząco głową i w jednej chwili znaleźliśmy się w łazience, w której zemdlałam. Byli tu wszyscy, łącznie z Eleanor. Annabel właśnie się budziła.
- Liam… – szepnęła otwierając oczy.
- Jestem tu. – odpowiedział również szeptem.
- Kocham cię.
„No to walnęła prosto z mostu”, pomyślałam.
- Ale myślałem, że…
- Wróciłam. – uśmiechnęła się delikatnie. – Nie próbuj zrozumieć. Po prostu powiedz mi, czy nadal mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak.
W tym momencie ich usta złączyły się w pocałunku. Pomimo tego, że byłam przybita tym co mi się przytrafiło, cieszyłam się ich szczęściem. Nagle jakoś dziwnie się poczułam. Spojrzałam na dłonie – na moment stały się jakby wyraźniejsze. Louis zareagował, chyba mnie zobaczył. Podszedł, stanął przede mną i zaczął się wpatrywać, pomimo że już nie mógł mnie ujrzeć. Za to ja widziałam łzy spływające po jego policzkach.
- Gotowa? – usłyszałam głos Vivienne.
Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Tak. – kiwnęłam, po czym spoglądnęłam ponownie na Louis’a. – Jestem gotowa.
Zamknęłam oczy i czekałam, śpiewając po cichu:

Just close your eyes
The sun is going down
You’ll be alright
No one can hurt you now

KONIEC
_______________________________________________________________________________

To już ostatni rozdział tego opowiadania. Epilog mam już napisany i dodam go, kiedy będzie dużo komentarzy. Nie zrobię tak, jak z historią Niall'a i Amandy, w tym wypadku to już naprawdę koniec. Nie proście mnie o kontynuowanie pisania, bo i tak tego nie zrobię. Pisanie tego opowiadania nie sprawia mi przyjemności, robię to raczej z przymusu ;/
Końcówkę rozdziału napisałam jeszcze w ferie. Miałam wtedy fazę na piosenkę Taylor Swift "Safe & Sound", stąd ten cytat na końcu ;) Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się Wam spodobał.
Całusy,
Olga

P.S. Teraz moim "głównym" opowiadaniem będzie "Two different worlds collide". Już od dość dawna znajduje się tam prolog, rozdziały zacznę dodawać w przyszłym tygodniu ;) Serdecznie zapraszam ♥

sobota, 5 maja 2012

Rozdział dziesiąty

Postanowiłam, że dam Liam’owi trochę czasu, więc wybrałam się do jego domu, by z nim porozmawiać dopiero następnego dnia. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech, po czym zapukałam. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że otworzy mi ktoś inny, niż Liam. Potrzebowałam jeszcze chwili, żeby zebrać się na tę rozmowę.
Moje prośby najwidoczniej zostały wysłuchane, gdyż w progu, zamiast Liam’a, ujrzałam Lou.
- Cześć. – uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć. – odpowiedziałam. – Mogę wejść?
- Pewnie, ale możemy najpierw porozmawiać? – spytał, wychodząc i zamykając drzwi.
- O czym?
- Chciałem cię spytać… Czy może miałabyś ochotę wyjść gdzieś ze mną w sobotę?
Na moich ustach automatycznie pojawił się ogromny banan.
- Jasne. – odparłam.
- Cieszę się. – uśmiechnął się szeroko.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym zaczął przysuwać swoją twarz do mojej. Nachylał się nade mną i już prawie musnął moje usta, kiedy nagle drzwi się otworzyły. Natychmiast od siebie odskoczyliśmy.
- Ups. Chyba wam w czymś przeszkodziłem. – ktoś zachichotał.
Spojrzałam morderczym wzrokiem na winowajcę – okazał się nim nie kto inny, jak Harry. Zobaczyłam jak Lou posyła mu piorunujące spojrzenie, co sprawiło, że znów się uśmiechnęłam.
- Wchodzicie, czy chcecie dokończyć? – zapytał Hazza z głupawym uśmieszkiem.
- Wchodzimy. – odparłam.
Ja i Lou weszliśmy do środka, podczas gdy Harry gdzieś wybył.
- Jest Liam? – zwróciłam się do Lou.
- O, więc to do niego przyszłaś. – posmutniał.
- Zrozum, muszę z nim porozmawiać.
- Rozumiem. – zapewnił. – Liam jest w swoim pokoju.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się, po czym udałam się na górę.
Stanęłam przed drzwiami od jego pokoju i wzięłam głęboki oddech, po czy zapukałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, jednak mimo wszystko nacisnęłam klamkę. Ujrzałam chłopaka leżącego na łóżku, wpatrującego się w sufit. Miał sine worki pod oczami, co świadczyło o tym, że ta noc nie była dla niego lekka. Na dodatek miał opuchnięte i zaczerwienione oczy, zapewne z powodu płaczu.
- Liam. – szepnęłam.
- Proszę cię, daj mi spokój. – odpowiedział beznamiętnie.
- Nie. – odparłam, siadając na brzegu łóżka. – Nie mogę tego tak zostawić, nie mogę ciebie zostawić. Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
- Właśnie, przyjaciółmi. – powiedział smutno, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nogi miał rozsunięte, ręce zarzucone na kolanach, a głowę zwróconą w moim kierunku. Wpatrywał się we mnie smutnymi oczyma.
- Liam, ale co ja mam zrobić? Przeprosić cię za to, że cię nie koch…
Nagle wszystko zniknęło. Widziałam tylko czarną pustkę, choć właściwie nie wiem, czy w takim razie można uznać, że coś widziałam. Nie wiedziałam, co się dzieje. Straciłam kontrolę nad moimi kończynami, nie mogłam się poruszyć. Nagle ciemność zniknęła, a zastąpiło ją bardzo silne światło. Kiedy w końcu udało mi się coś dojrzeć, a raczej kogoś, okazał się nim mój znajomy anioł…
- Vivi? – zdziwiłam się.
- Mówiłem ci, że masz mnie tak nie nazywać! To hańba! – poirytował się.
- Weź się tak nie gorączkuj, bo ci aureola spadnie. Co ty tu tak właściwie robisz?
- Co ja tu robię? – uniósł brwi. – Raczej, co TY tu robisz. Jesteśmy w Niebie.
- Co?! Znowu?! – zdziwiłam się. – Dlaczego ja tu jestem?!
- Nastąpiły… pewne komplikacje.
- Jakie komplikacje?
- Annabel uciekła.
- Co?! – wytrzeszczyłam oczy. – Ale że jak?! Uciekła z Nieba?! Czy to w ogóle możliwe?!
- Jeśli ma się nadal „aktywne” – gestykulował palcami cudzysłów. – ciało na Ziemi… Wtedy tak.
- Upewnię się, czy dobrze zrozumiałam. Prawdziwa Annabel wróciła do swojego ciała?! – ponownie wytrzeszczyłam oczy.
Anioł kiwnął na znak, że mam rację.
- Da się to jakoś odwrócić? – dociekałam. – Poza tym przecież oddała mi swoje życie, teraz jest moje!
- Ale stąd zobaczyła, jak chłopak, którego kochała wyznaje jej, a właściwie tobie, miłość. To ją zmotywowało i udało jej się uciec. Dotarcie na Ziemię trochę jej zajęło, ale kiedy się to udało, automatycznie wyrzuciła cię z jej dawnego ciała.
- Ale to nie fair! – krzyknęłam. – Ja chcę wracać!
- Spokojnie, wrócisz. Jak sama powiedziałaś, oddała ci ciało, więc, żeby je odzyskać, musi dostać twoją zgodę. Dlatego nie martw się, to tylko chwilowe.
- A kiedy wrócę?
- Nasi już nad tym pracują.
- Uf, to dobrze. – odetchnęłam. – Ale chwila. – zmartwiłam się ponownie. – Ona jest teraz z Liam’em! Na pewno namiesza! Możesz mnie tam przenieść, chociaż, jako obserwatora?
- Robi się. – powiedział, po czym pstryknął palcami i niemal natychmiast znalazłam się ponownie w pokoju Liam’a, tym razem z Vivi’m u mojego boku.
- Annabel? – Liam lekko potrząsał jej ciałem. Najwidoczniej na czas zamiany miejsc ciało zemdlało.
- Liam? – powoli podniosła powieki, a na jej ustach pojawił się uśmiech. – Tęskniłam za tobą.
- Ale jak to? – zdziwił się.
- Nie było mnie tu trochę…
- Annabel, dobrze się czujesz? – zmarszczył brwi.
- Nigdy nie czułam się lepiej. – zapewniła. Wpatrywała się mu głęboko w oczy, po czym zaczęła się do niego przybliżać.
- Co ona wyrabia?! – krzyknęłam. – Niech ona się nawet nie warzy! – podeszłam, próbując ją powstrzymać.
- Przykro mi, ale jesteś tu tylko obserwatorem. Oni cię nie widzą, ani nie słyszą, a ty nie masz żadnego wpływu na to, co się tu dzieje.
- Więc zostaje mi tylko stać i patrzeć jak miesza mi w życiu?!
- Tak. – wzruszył ramionami.
Tymczasem usta Annabel i Liam’a połączyły się w delikatnym pocałunku. „Eh, żadnej namiętności”, pomyślałam. W tym momencie drzwi się uchyliły, a do środka wejrzał… Louis.
- O cholera. – mruknęłam, obserwując dalsze obroty sprawy.
Annabel i Liam odskoczyli od siebie, a Louis stanął jak wryty. Widziałam zdziwienie i zarazem zakłopotanie, malujące się na jego twarzy.
- Przepraszam. – mruknął, po czym wyszedł z pokoju.
W tym momencie nagle znowu znaleźliśmy się w Niebie. Ale nie sami. Przede mną stała sprawczyni całego zamieszania, sama Annabel Blue.
- Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknęłam. – Oddałaś mi swoje życie, więc teraz się do niego nie mieszaj, kiedy mnie udało się je naprawić!
- Przepraszam. – powiedziała cicho.
Zdziwiło mnie to. Sądziłam, że będzie się ze mną wykłucać, a ona… okazywała skruchę? A no tak… Ona za życia nie była raczej kłótliwa. Nie to, co ja…
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytałam.
- Nie masz pojęcia ile marzyłam, o tym, by Liam mnie pokochał. A teraz, kiedy nareszcie poznałam prawdę, wyznał to nie mnie, a tobie… A ty go nawet nie kochasz. To nie twoja wina i rozumiem cię, ale po prostu… Chciałam poczuć jego bliskość. Jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi. – westchnęłam. – Ja ciebie też rozumiem.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się lekko. – Mogłabym cię, o coś prosić? – spytała niepewnie. – W sumie to was oboje. – zerknęła na Vivienne.
Kiwnęliśmy głowami na znak, że się zgadzamy.
- Pozwólcie mi wrócić po raz ostatni. – spojrzała na nas prosząco. – Chcę się tylko pożegnać.
- To możliwe? – spytałam, spoglądając na Vivi’ego.
- Możliwe. – kiwnął głową.
- W takim razie zgoda. – uśmiechnęłam się do niej.
Wróciliśmy do pokoju. Ja i Vivi znów byliśmy obserwatorami.
- Annabel? – Liam znowu lekko potrząsał jej ciałem.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego smutno.
- Liam, posłuchaj. – zaczęła. – Musimy się pożegnać.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się.
- Pewnie zauważyłeś, że ostatnio trochę się zmieniłam…
- Nawet nie trochę, tylko bardzo.
- Tak. – kiwnęła głową. – Posłuchaj, dawna Annabel cię kochała i nadal kocha. Pomimo, że nie może już z tobą być. Nie staraj się tego zrozumieć. Ale musisz spróbować się odkochać, bo ona już nigdy nie wróci…  – powiedziała. –A jeśli chodzi o to, jaka jestem teraz… To się nie zmieni. Ale nadal darz mnie przyjaźnią, dobrze? – uśmiechnęła się. Wiedziałam, że powiedziała to dla mnie.
- Co ty za bzdury wygadujesz? – Liam zaczynał się martwić.
- To nie bzdury. Tak jest. – wzruszyła ramionami. – Już mówiłam, nie staraj się tego zrozumieć. Chciałam się tylko pożegnać i wyznać ci, że też cię kocham. A raczej kochałam. – uśmiechnęła się blado, po czym zemdlała.
Ponownie przenieśliśmy się do Nieba.
- Dziękuję, że dałaś mi tę szansę. – Annabel uśmiechnęła się do mnie.
- Nie ma za co. – odwzajemniłam uśmiech, po czym powróciłam na Ziemię.
Powoli uniosłam powieki i ujrzałam nachylającego się nade mną Liam’a.
- To znowu ja. – powiedziałam.
- Dobra, ja już nic z tego nie rozumiem. – Liam westchnął. – Może potrzebujesz pomocy psychologa?
- Nie, nic mi nie jest. Już nie będzie takich dziwnych sytuacji, obiecuję. – zapewniłam. – I, Liam, ja… Przepraszam. Przepraszam za to wszystko, za całe te zamieszanie.
- Nic się nie stało. – powiedział smutno.
- Przyjaciele? – podałam mu rękę, uśmiechając się delikatnie.
- Przyjaciele. – Liam uścisnął moją rękę, odwzajemniając uśmiech.
Posiedziałam jeszcze chwilę u Liam’a. Gadaliśmy trochę, po czym stwierdziłam, że muszę pogadać z Lou. Udałam się do jego pokoju i lekko zapukałam. Zachowywał się tak, jak Liam, czyli ignorował pukanie. Postanowiłam, że ja też zachowam się jak poprzednio i po prostu weszłam.
- Louis, musimy porozmawiać. – oznajmiłam.
- Nie mamy, o czym. – odparł beznamiętnie.
- Owszem, mamy. Muszę ci wyjaśnić…
- Co takiego?! Już wszystko wiem. Byłem po prostu twoją zabawką! – uniósł się. – Daruj sobie usprawiedliwianie się kolejnymi kłamstwami.
- Ale Louis…
- Wyjdź. – warknął.
Spuściłam głowę i spełniłam jego prośbę. Nic nie szło po mojej myśli, wszystko się waliło… Najwidoczniej z początku było za prosto.
________________________________________________________________

Przepraszam Was bardzo, że rozdziału nie było aż 2 tygodnie, ale miałam problem z napisaniem go, no i czasu było też niewiele ;s Ale w końcu jest i to dłuuugi! :) (w porównaniu z tymi poprzednimi :P). W miarę mi się podoba, pewnie dlatego, że nie pisałam na szybko :) Chyba trochę pogmatwałam z tym ciągłym przenoszeniem się w dwie strony, ale mam nadzieję, że jakoś ujdzie :P
Powinnam teraz czytać lekturę, albo robić prezentację, z którą zalegam od kilku miesięcy, a zamiast tego piszę i dodaję dla Was rozdział, więc proszę, doceńcie to ♥
Całusy,
Olga