niedziela, 30 grudnia 2012

Nowe opowiadanie

Hej ! :))
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie, z Harry'm i Grace w rolach głównych. (Nie)zwykła historia !
Serdecznie zapraszam na "The falling leaf".
Całusy,
Olga

czwartek, 24 maja 2012

The picture & the poem

Popatrzcie, co stworzyła dla mnie Marta (twitter & blog) ! *_____*


Dwie drogi
jedno życie
Dwa uczucia
jedno ciało
Dwa umysły
jedne oczy
Dwa pragnienia
jedna szansa
Piśnij słowem
a wnet zniknie
Zabij
Serce nie ucichnie.

Uwielbiam ! ♥

poniedziałek, 14 maja 2012

Epilog

And if you have to leave, I wish that you would just leave
Cause your present still lingers here and it won’t leave me alone

***

Nowy singiel zespołu One Direction podbija listy przebojów. Mowa oczywiście o piosence „Moments.” Jest ona bardzo uczuciowa i nastrojowa, opowiada o nieszczęśliwej miłości. Autorem utworu jest jeden z członków – Louis Tomlinson (20 l.). Zapytany o natchnienie i pomysł na tekst odmówił odpowiedzi. Krążą plotki o rzekomych próbach samobójczych Tomlinson’a. Ile w tym prawdy wie zapewne tylko on i reszta zespołu. Stanowczo wszystkiemu  zaprzeczają i nie chcą o tym rozmawiać, jednak trudno nie zauważyć, że od jakiegoś czasu nie opuszczają go na krok. Ich relacje zawsze były zażyłe, lecz ostatnio zachowują się inaczej. Czyżby plotki o próbach samobójczych były prawdziwe? Jeśli tak, co jest ich przyczyną? Czyżby złamane serce? Niestety nam pozostaje tylko snuć domysły.
British Stars Magazine”

***

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time
You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

___________________________________________________________________________

Tam ta dam :) Jestem zadowolona z tego epilogu, podoba mi się ;) Mam nadzieję, że Wam również :)
Spróbujecie pobić rekord komentarzy tego bloga (69)? :) Może tak na miłe zakończenie będzie więcej, co? ;)
Tak dla jasności, gdybyście nie były pewne. Lou nie spotyka się już z Eleanor (oczywiście w tym opowiadaniu).
Przeczytajcie info w poście pod tym rozdziałem, jest ono dość ważne ! :)

Zapraszam na bloga, na którym teraz się skupię:
Całusy,
Olga

P.S. Do VPineapple: Odpisałam na Twój komentarz pod poprzednim rozdziałem :)

Info


Hej :)
Chciałam Was zachęcić do zajrzenia na bloga Wymarzony świat z One Direction. Regularnie będzie tam prowadzony konkurs "Blog miesiąca", który ma na celu rozsławienie jednych z najlepszych opowiadań o One Direction w sieci. Żeby strona miała powodzenie, najpierw trzeba ją samą rozsławić. Dlatego dodaję tego posta, by pomóc autorkom :)
Mam nadzieję, że zajrzycie na bloga i pomożecie w jego działalności, poprzez zgłaszanie swoich lub czyichś blogów do eliminacji :)
Więcej info pod podanym linkiem.
Całusy,
Olga

sobota, 12 maja 2012

Rozdział jedenasty

Przeczytaj notkę pod rozdziałem, ważne.

Wszystko się wali… Nie udało mi się poprawić moich stosunków z Louis’em od czasu, kiedy zobaczył, jak prawdziwa Annabel całuje się z Liam’em. Na dodatek Harry stał się wyjątkowo chłodny w stosunku do mnie. Początek naszej znajomości nie był zbyt dobry, ale nawet wtedy tak się nie zachowywał. Mimo wszystko czuł do mnie większą sympatię. Teraz nasz układ, by zacząć od nowa chyba stał się już nieważny. Przypuszczam, że Louis zwierzył się Harry’emu, co zaszło, przez co lokaty się na mnie wkurzył… Na szczęście Zayn i Niall o niczym nie wiedzą.
Liam, wbrew temu, co przypuszczałam zniósł to całkiem dobrze. Nasze stosunki były takie, jak jeszcze przed jego wyznaniem. Ale przypuszczałam, że tylko udaje i tak naprawdę cierpi w samotności… Czułam się okropnie, kiedy o tym myślałam.
Od pechowej zamiany ciał minęły już ponad trzy tygodnie. Nic się nie poprawiało. Co prawda często odwiedzałam chłopców, ale Louis i Harry unikali mnie. Natomiast Niall i Zayn nie rozumieli, dlaczego to robią. Ale to dobrze… Cały czas miałam nadzieję, że może jednak wszystko się jakoś ułoży…
Było koło szesnastej, kiedy wybrałam się do domu Liam’a. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty przyjaciel.
- Hej. – przywitał się.
- Hej. – odpowiedziałam, również z uśmiechem.
W salonie ujrzałam roześmianych Niall’a, Zayn’a i Harry’ego. Kiedy lokaty mnie zobaczył, natychmiast spochmurniał i opuścił pokój.
- Powiesz nam w końcu, o co chodzi? – spytał Niall.
Spuściłam wzrok, nie dając mu żadnej odpowiedzi.
- A gdzie Louis? – spytałam, zmieniając temat.
- Wyszedł gdzieś. – odparł Zayn. – Ale powiedział, że wróci po szesnastej i ma dla nas jakąś niespodziankę.
- Ciekawe, o co chodzi. – powiedział Liam.
Pooglądaliśmy trochę telewizję, po czym usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie Louis. – stwierdził Zayn, po czym poszedł otworzyć drzwi. Aż dziwne, że mu się chciało.
Słyszałam, jak coś mówią, po czym zjawili się w salonie. Lecz nie sami.
- O. – Louis był trochę zdziwiony moim widokiem. – Nie wiedziałem, że też tu jesteś.
- To jakiś problem? – spytałam, patrząc na osobę stojącą obok niego. Na śliczną brunetkę ze świetną figurą i jakimiś markowymi ciuchami.
- Nie, skąd. – odparł Louis.
- Czyżby mój Boo Bear wrócił? – zawołał Harry radośnie, schodząc po schodach. Kiedy ujrzał brunetkę, trochę się zdziwił.
- Zaraz wszystko wyjaśnię. – oznajmił Lou, zanim Harry zdążył powiedzieć coś jeszcze.
Wszyscy zamilkliśmy, oczekując olśnienia nas.
- To jest Eleanor, moja dziewczyna. – powiedział Louis, uśmiechając się i łapiąc dziewczynę za rękę.
- Co takiego?! – wydarłam się. Nie udało mi się powstrzymać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie dziwnie. Wpatrywali się we mnie, podczas gdy w moich oczach zaczęły wzbierać łzy. Szybko wybiegłam z pokoju, żeby nikt nic nie zauważył. Pobiegłam na górę i zamknęłam się w łazience. Usiadłam na podłodze i po prostu zaczęłam płakać. Kochałam Lou, jak nikogo innego na świecie, a on znalazł sobie inną dziewczynę? To bolało. Bardzo.
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach, a następnie pukanie do drzwi. Starałam się pohamować płacz, żeby ten ktoś nie usłyszał mojego łkania.
- Annabel, otwórz. Proszę. – usłyszałam głos Lou.
- Odejdź. – odpowiedziałam załamującym się głosem.
- Nie pójdę stąd, dopóki mi nie otworzysz.
Westchnęłam, po czym wstałam. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Louis trochę się zdziwił, pewnie na widok moich czerwonych od płaczu oczu.
- Płakałaś? – spytał.
- Nie. Oczy mi się pocą. – odparłam sarkastycznie. Wyczytałam to w jakiejś polskiej książce od mamy.
- Mogłabyś chociaż raz pohamować swój sarkazm?
- OK. – mruknęłam.
- Dlaczego płakałaś?
- Jeszcze się pytasz?! – uniosłam się.
- Przecież między nami nie było nic szczególnego. Tylko ze sobą flirtowaliśmy…
- Wyobraź sobie, że było zupełnie na odwrót. Między nami było coś naprawdę szczególnego, jedynego w swoim rodzaju. – powiedziałam, nie potrafiąc już dłużej powstrzymywać łez. – Louis, to ja, Julie! – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Co ty wygadujesz? – popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Na imprezie sylwestrowej u Mike’a. Pocałowałeś mnie jeszcze tej samej nocy, o dwunastej. Powiedziałeś, że to znak i obiecałeś, że w następnego sylwestra pocałujesz mnie o tej samej porze. Dotrzymałeś słowa. – głos łamał mi się coraz bardziej.
- Skąd ty wiesz to wszystko? – rozszerzył oczy.
- A pamiętasz, jak wieczorami pomagałeś mi się wymknąć z domu, kiedy miałam szlaban? Co prawda, później czekał mnie jeszcze gorszy, ale wtedy liczyło się tylko tu i teraz.
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie.
- A… – urwałam. – Pamiętasz, kiedy pierwszy raz, powiedziałeś mi, że mnie kochasz? – kontynuowałam. – Wyszło to całkiem przypadkiem. Powiedziałeś to ze śmiechem, a ja, chyba po raz pierwszy, spoważniałam i spytałam, czy naprawdę. Ty też spoważniałeś i powiedziałeś, że tak. Wtedy powiedziałam, że też cię kocham.
- Julie. – szepnął. – To naprawdę ty. – łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Wyciągnął ręce i chciał mnie przytulić, jednak odepchnęłam go.
- Idź do swojej Eleanor. – odparłam chłodno.
- Nie chcę Eleanor. Chcę ciebie.
- Za późno. Dostałam szansę na nowe życie, ale właśnie ją zmarnowałam, wyznając ci, kim naprawdę jestem. To już koniec.
- Co ty wygadujesz? – spanikował.
W tym momencie poczułam się słabo i zemdlałam. Ocknęłam się w Niebie, przede mną stał Vivi.
- Wygadałaś się. – powiedział krótko.
- Tak. – kiwnęłam. – Nie umiałam się powstrzymać…
- Wiesz, co to oznacza?
- Tak, wiem. Odbierzecie mi ciało.
Anioł kiwnął głową, na znak, że mam rację.
- A… – chciałam spróbować. – Jest szansa na to, żebyście oddali je z powrotem Annabel?
Vivienne najpierw patrzył na mnie zdziwiony, po czym zaczął myśleć.
- To chyba możliwe. – stwierdził.
- Możemy spróbować? – spytałam.
- Dobrze. – odparł, po czym pstryknął palcami. Nagle pojawiła się przy nas Annabel.
- Co ja tu robię? – zdziwiła się. – Julie? – spojrzała na mnie pytająco.
- Wracasz na Ziemię. – oznajmił Vivi.
- Co? – nie mogła uwierzyć.
- Wygadałam się. – odparłam. – Wolę dać tobie szansę na ponowne życie, niż po prostu pozwolić twojemu ciału umrzeć.
- Czyli znowu będę żyć? – upewniła się.
- Tak. – odparłam z uśmiechem.
- Dziękuję ci. – również się uśmiechnęła.
- Gotowa do powrotu? – spytał anioł.
- Tak.
Pstryknął, po czym dusza dziewczyny zniknęła.
- Mogę jeszcze na chwilę wrócić na Ziemię?
Vivienne pokiwał twierdząco głową i w jednej chwili znaleźliśmy się w łazience, w której zemdlałam. Byli tu wszyscy, łącznie z Eleanor. Annabel właśnie się budziła.
- Liam… – szepnęła otwierając oczy.
- Jestem tu. – odpowiedział również szeptem.
- Kocham cię.
„No to walnęła prosto z mostu”, pomyślałam.
- Ale myślałem, że…
- Wróciłam. – uśmiechnęła się delikatnie. – Nie próbuj zrozumieć. Po prostu powiedz mi, czy nadal mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak.
W tym momencie ich usta złączyły się w pocałunku. Pomimo tego, że byłam przybita tym co mi się przytrafiło, cieszyłam się ich szczęściem. Nagle jakoś dziwnie się poczułam. Spojrzałam na dłonie – na moment stały się jakby wyraźniejsze. Louis zareagował, chyba mnie zobaczył. Podszedł, stanął przede mną i zaczął się wpatrywać, pomimo że już nie mógł mnie ujrzeć. Za to ja widziałam łzy spływające po jego policzkach.
- Gotowa? – usłyszałam głos Vivienne.
Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Tak. – kiwnęłam, po czym spoglądnęłam ponownie na Louis’a. – Jestem gotowa.
Zamknęłam oczy i czekałam, śpiewając po cichu:

Just close your eyes
The sun is going down
You’ll be alright
No one can hurt you now

KONIEC
_______________________________________________________________________________

To już ostatni rozdział tego opowiadania. Epilog mam już napisany i dodam go, kiedy będzie dużo komentarzy. Nie zrobię tak, jak z historią Niall'a i Amandy, w tym wypadku to już naprawdę koniec. Nie proście mnie o kontynuowanie pisania, bo i tak tego nie zrobię. Pisanie tego opowiadania nie sprawia mi przyjemności, robię to raczej z przymusu ;/
Końcówkę rozdziału napisałam jeszcze w ferie. Miałam wtedy fazę na piosenkę Taylor Swift "Safe & Sound", stąd ten cytat na końcu ;) Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się Wam spodobał.
Całusy,
Olga

P.S. Teraz moim "głównym" opowiadaniem będzie "Two different worlds collide". Już od dość dawna znajduje się tam prolog, rozdziały zacznę dodawać w przyszłym tygodniu ;) Serdecznie zapraszam ♥

sobota, 5 maja 2012

Rozdział dziesiąty

Postanowiłam, że dam Liam’owi trochę czasu, więc wybrałam się do jego domu, by z nim porozmawiać dopiero następnego dnia. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech, po czym zapukałam. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że otworzy mi ktoś inny, niż Liam. Potrzebowałam jeszcze chwili, żeby zebrać się na tę rozmowę.
Moje prośby najwidoczniej zostały wysłuchane, gdyż w progu, zamiast Liam’a, ujrzałam Lou.
- Cześć. – uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć. – odpowiedziałam. – Mogę wejść?
- Pewnie, ale możemy najpierw porozmawiać? – spytał, wychodząc i zamykając drzwi.
- O czym?
- Chciałem cię spytać… Czy może miałabyś ochotę wyjść gdzieś ze mną w sobotę?
Na moich ustach automatycznie pojawił się ogromny banan.
- Jasne. – odparłam.
- Cieszę się. – uśmiechnął się szeroko.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym zaczął przysuwać swoją twarz do mojej. Nachylał się nade mną i już prawie musnął moje usta, kiedy nagle drzwi się otworzyły. Natychmiast od siebie odskoczyliśmy.
- Ups. Chyba wam w czymś przeszkodziłem. – ktoś zachichotał.
Spojrzałam morderczym wzrokiem na winowajcę – okazał się nim nie kto inny, jak Harry. Zobaczyłam jak Lou posyła mu piorunujące spojrzenie, co sprawiło, że znów się uśmiechnęłam.
- Wchodzicie, czy chcecie dokończyć? – zapytał Hazza z głupawym uśmieszkiem.
- Wchodzimy. – odparłam.
Ja i Lou weszliśmy do środka, podczas gdy Harry gdzieś wybył.
- Jest Liam? – zwróciłam się do Lou.
- O, więc to do niego przyszłaś. – posmutniał.
- Zrozum, muszę z nim porozmawiać.
- Rozumiem. – zapewnił. – Liam jest w swoim pokoju.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się, po czym udałam się na górę.
Stanęłam przed drzwiami od jego pokoju i wzięłam głęboki oddech, po czy zapukałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, jednak mimo wszystko nacisnęłam klamkę. Ujrzałam chłopaka leżącego na łóżku, wpatrującego się w sufit. Miał sine worki pod oczami, co świadczyło o tym, że ta noc nie była dla niego lekka. Na dodatek miał opuchnięte i zaczerwienione oczy, zapewne z powodu płaczu.
- Liam. – szepnęłam.
- Proszę cię, daj mi spokój. – odpowiedział beznamiętnie.
- Nie. – odparłam, siadając na brzegu łóżka. – Nie mogę tego tak zostawić, nie mogę ciebie zostawić. Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
- Właśnie, przyjaciółmi. – powiedział smutno, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nogi miał rozsunięte, ręce zarzucone na kolanach, a głowę zwróconą w moim kierunku. Wpatrywał się we mnie smutnymi oczyma.
- Liam, ale co ja mam zrobić? Przeprosić cię za to, że cię nie koch…
Nagle wszystko zniknęło. Widziałam tylko czarną pustkę, choć właściwie nie wiem, czy w takim razie można uznać, że coś widziałam. Nie wiedziałam, co się dzieje. Straciłam kontrolę nad moimi kończynami, nie mogłam się poruszyć. Nagle ciemność zniknęła, a zastąpiło ją bardzo silne światło. Kiedy w końcu udało mi się coś dojrzeć, a raczej kogoś, okazał się nim mój znajomy anioł…
- Vivi? – zdziwiłam się.
- Mówiłem ci, że masz mnie tak nie nazywać! To hańba! – poirytował się.
- Weź się tak nie gorączkuj, bo ci aureola spadnie. Co ty tu tak właściwie robisz?
- Co ja tu robię? – uniósł brwi. – Raczej, co TY tu robisz. Jesteśmy w Niebie.
- Co?! Znowu?! – zdziwiłam się. – Dlaczego ja tu jestem?!
- Nastąpiły… pewne komplikacje.
- Jakie komplikacje?
- Annabel uciekła.
- Co?! – wytrzeszczyłam oczy. – Ale że jak?! Uciekła z Nieba?! Czy to w ogóle możliwe?!
- Jeśli ma się nadal „aktywne” – gestykulował palcami cudzysłów. – ciało na Ziemi… Wtedy tak.
- Upewnię się, czy dobrze zrozumiałam. Prawdziwa Annabel wróciła do swojego ciała?! – ponownie wytrzeszczyłam oczy.
Anioł kiwnął na znak, że mam rację.
- Da się to jakoś odwrócić? – dociekałam. – Poza tym przecież oddała mi swoje życie, teraz jest moje!
- Ale stąd zobaczyła, jak chłopak, którego kochała wyznaje jej, a właściwie tobie, miłość. To ją zmotywowało i udało jej się uciec. Dotarcie na Ziemię trochę jej zajęło, ale kiedy się to udało, automatycznie wyrzuciła cię z jej dawnego ciała.
- Ale to nie fair! – krzyknęłam. – Ja chcę wracać!
- Spokojnie, wrócisz. Jak sama powiedziałaś, oddała ci ciało, więc, żeby je odzyskać, musi dostać twoją zgodę. Dlatego nie martw się, to tylko chwilowe.
- A kiedy wrócę?
- Nasi już nad tym pracują.
- Uf, to dobrze. – odetchnęłam. – Ale chwila. – zmartwiłam się ponownie. – Ona jest teraz z Liam’em! Na pewno namiesza! Możesz mnie tam przenieść, chociaż, jako obserwatora?
- Robi się. – powiedział, po czym pstryknął palcami i niemal natychmiast znalazłam się ponownie w pokoju Liam’a, tym razem z Vivi’m u mojego boku.
- Annabel? – Liam lekko potrząsał jej ciałem. Najwidoczniej na czas zamiany miejsc ciało zemdlało.
- Liam? – powoli podniosła powieki, a na jej ustach pojawił się uśmiech. – Tęskniłam za tobą.
- Ale jak to? – zdziwił się.
- Nie było mnie tu trochę…
- Annabel, dobrze się czujesz? – zmarszczył brwi.
- Nigdy nie czułam się lepiej. – zapewniła. Wpatrywała się mu głęboko w oczy, po czym zaczęła się do niego przybliżać.
- Co ona wyrabia?! – krzyknęłam. – Niech ona się nawet nie warzy! – podeszłam, próbując ją powstrzymać.
- Przykro mi, ale jesteś tu tylko obserwatorem. Oni cię nie widzą, ani nie słyszą, a ty nie masz żadnego wpływu na to, co się tu dzieje.
- Więc zostaje mi tylko stać i patrzeć jak miesza mi w życiu?!
- Tak. – wzruszył ramionami.
Tymczasem usta Annabel i Liam’a połączyły się w delikatnym pocałunku. „Eh, żadnej namiętności”, pomyślałam. W tym momencie drzwi się uchyliły, a do środka wejrzał… Louis.
- O cholera. – mruknęłam, obserwując dalsze obroty sprawy.
Annabel i Liam odskoczyli od siebie, a Louis stanął jak wryty. Widziałam zdziwienie i zarazem zakłopotanie, malujące się na jego twarzy.
- Przepraszam. – mruknął, po czym wyszedł z pokoju.
W tym momencie nagle znowu znaleźliśmy się w Niebie. Ale nie sami. Przede mną stała sprawczyni całego zamieszania, sama Annabel Blue.
- Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknęłam. – Oddałaś mi swoje życie, więc teraz się do niego nie mieszaj, kiedy mnie udało się je naprawić!
- Przepraszam. – powiedziała cicho.
Zdziwiło mnie to. Sądziłam, że będzie się ze mną wykłucać, a ona… okazywała skruchę? A no tak… Ona za życia nie była raczej kłótliwa. Nie to, co ja…
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytałam.
- Nie masz pojęcia ile marzyłam, o tym, by Liam mnie pokochał. A teraz, kiedy nareszcie poznałam prawdę, wyznał to nie mnie, a tobie… A ty go nawet nie kochasz. To nie twoja wina i rozumiem cię, ale po prostu… Chciałam poczuć jego bliskość. Jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi. – westchnęłam. – Ja ciebie też rozumiem.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się lekko. – Mogłabym cię, o coś prosić? – spytała niepewnie. – W sumie to was oboje. – zerknęła na Vivienne.
Kiwnęliśmy głowami na znak, że się zgadzamy.
- Pozwólcie mi wrócić po raz ostatni. – spojrzała na nas prosząco. – Chcę się tylko pożegnać.
- To możliwe? – spytałam, spoglądając na Vivi’ego.
- Możliwe. – kiwnął głową.
- W takim razie zgoda. – uśmiechnęłam się do niej.
Wróciliśmy do pokoju. Ja i Vivi znów byliśmy obserwatorami.
- Annabel? – Liam znowu lekko potrząsał jej ciałem.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego smutno.
- Liam, posłuchaj. – zaczęła. – Musimy się pożegnać.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się.
- Pewnie zauważyłeś, że ostatnio trochę się zmieniłam…
- Nawet nie trochę, tylko bardzo.
- Tak. – kiwnęła głową. – Posłuchaj, dawna Annabel cię kochała i nadal kocha. Pomimo, że nie może już z tobą być. Nie staraj się tego zrozumieć. Ale musisz spróbować się odkochać, bo ona już nigdy nie wróci…  – powiedziała. –A jeśli chodzi o to, jaka jestem teraz… To się nie zmieni. Ale nadal darz mnie przyjaźnią, dobrze? – uśmiechnęła się. Wiedziałam, że powiedziała to dla mnie.
- Co ty za bzdury wygadujesz? – Liam zaczynał się martwić.
- To nie bzdury. Tak jest. – wzruszyła ramionami. – Już mówiłam, nie staraj się tego zrozumieć. Chciałam się tylko pożegnać i wyznać ci, że też cię kocham. A raczej kochałam. – uśmiechnęła się blado, po czym zemdlała.
Ponownie przenieśliśmy się do Nieba.
- Dziękuję, że dałaś mi tę szansę. – Annabel uśmiechnęła się do mnie.
- Nie ma za co. – odwzajemniłam uśmiech, po czym powróciłam na Ziemię.
Powoli uniosłam powieki i ujrzałam nachylającego się nade mną Liam’a.
- To znowu ja. – powiedziałam.
- Dobra, ja już nic z tego nie rozumiem. – Liam westchnął. – Może potrzebujesz pomocy psychologa?
- Nie, nic mi nie jest. Już nie będzie takich dziwnych sytuacji, obiecuję. – zapewniłam. – I, Liam, ja… Przepraszam. Przepraszam za to wszystko, za całe te zamieszanie.
- Nic się nie stało. – powiedział smutno.
- Przyjaciele? – podałam mu rękę, uśmiechając się delikatnie.
- Przyjaciele. – Liam uścisnął moją rękę, odwzajemniając uśmiech.
Posiedziałam jeszcze chwilę u Liam’a. Gadaliśmy trochę, po czym stwierdziłam, że muszę pogadać z Lou. Udałam się do jego pokoju i lekko zapukałam. Zachowywał się tak, jak Liam, czyli ignorował pukanie. Postanowiłam, że ja też zachowam się jak poprzednio i po prostu weszłam.
- Louis, musimy porozmawiać. – oznajmiłam.
- Nie mamy, o czym. – odparł beznamiętnie.
- Owszem, mamy. Muszę ci wyjaśnić…
- Co takiego?! Już wszystko wiem. Byłem po prostu twoją zabawką! – uniósł się. – Daruj sobie usprawiedliwianie się kolejnymi kłamstwami.
- Ale Louis…
- Wyjdź. – warknął.
Spuściłam głowę i spełniłam jego prośbę. Nic nie szło po mojej myśli, wszystko się waliło… Najwidoczniej z początku było za prosto.
________________________________________________________________

Przepraszam Was bardzo, że rozdziału nie było aż 2 tygodnie, ale miałam problem z napisaniem go, no i czasu było też niewiele ;s Ale w końcu jest i to dłuuugi! :) (w porównaniu z tymi poprzednimi :P). W miarę mi się podoba, pewnie dlatego, że nie pisałam na szybko :) Chyba trochę pogmatwałam z tym ciągłym przenoszeniem się w dwie strony, ale mam nadzieję, że jakoś ujdzie :P
Powinnam teraz czytać lekturę, albo robić prezentację, z którą zalegam od kilku miesięcy, a zamiast tego piszę i dodaję dla Was rozdział, więc proszę, doceńcie to ♥
Całusy,
Olga

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział dziewiąty

- C-co? – wydukałam.
- Kocham cię, Annabel. Już dobrych parę lat, ale nigdy nie miałem odwagi ci tego wyznać. Zrobiłem to teraz, bo miałem nadzieję, że może wtedy… dawna ty wróci. – wyznał.
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Co miałam mu powiedzieć? Że dawna Annabel już nigdy nie wróci, bo ja nawet nią nie jestem? Kiepski pomysł.
- Liam, ja… – wyjąkałam.
Podniosłam na niego wzrok. W jego oczach dało się dostrzec smutek, ale zarazem nadzieję. A ja miałam tak po prostu go jej pozbawić i najzwyczajniej w świecie złamać mu serce? Nie umiałam… Ale nie mogłam też udawać, że coś do niego czuję.
- Annabel, powiedz mi. – poprosił. – Czy kiedykolwiek czułaś do mnie coś więcej niż przyjaźń?
- Nie wiem… – wyznałam, zresztą była to prawda.
Spuścił wzrok, a ja dostrzegłam dwie stróżki łez na jego policzkach.
- Liam… – szepnęłam.
- Wyjdź.
- Ale…
- Powiedziałem wyjdź! – powtórzył, tym razem bardziej stanowczo.
Spuściłam głowę i spełniłam jego prośbę. Świetnie. Właśnie zraniłam jedną z najbliższych mi obecnie osób. Brawa dla mnie.
- I jak poszło? – spytał Louis, gdy zeszłam na dół.
- Fatalnie. – przyznałam.
- Aż tak źle? – skrzywił się.
Kiwnęłam głową twierdząco.
Zastanawiałam się, czy powinnam była mu powiedzieć, o tym, że Liam jest we mnie zakochany. To znaczy w Annabel… Ehh, jakie to wszystko pokręcone. Ostatecznie stwierdziłam, że może lepiej nie powinnam mu wszystkiego mówić. Jeśli Liam będzie chciał, sam mu powie.
- Ja już idę. – oznajmiłam.
- Co? Czemu? – Louis posmutniał.
- To chyba nie najlepszy pomysł, żebym została. – stwierdziłam i udałam się w kierunku wyjścia, jednak Louis złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie.
- Zrobiłem coś nie tak? – spytał.
- Nie, nie chodzi o ciebie. – zapewniłam. – Po prostu chyba będzie lepiej jeśli już pójdę. Lepiej dla Liam’a.
Stał i patrzył na mnie, nie rozumiejąc, o co chodzi. Wyswobodziłam rękę i szybko ubrałam buty.
- Pa. – pożegnałam się, cmokając go przelotnie w usta i wyszłam. Usłyszałam za sobą tylko krótkie „pa”.
Szłam do domu w podłym humorze. Byłam na siebie wściekła za to, że skrzywdziłam Liam’a. Wiem, że nie mogłam nic na to poradzić, ale i tak czułam się winna. Zasługiwał na to, by mieć kochającą dziewczynę.
- Już jesteś? – zdziwili się moi rodzice, kiedy weszłam do domu.
- Tak. – odparłam tylko, po czym udałam się na górę, do mojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i wpatrywałam w sufit. Przez moją głowę przelatywało mnóstwo myśli. Zastanawiałam się, co powinnam teraz zrobić? Urwanie kontaktu nie wchodziło w grę, ale póki co Liam nie chciał mnie widzieć. Ale przecież musiałam z nim pogadać… Tylko co ja mu powiem? Nadal nie odpowiedziałam sobie na to pytanie. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Sięgnęłam do szuflady biurka i wyjęłam z niej pamiętnik Annabel. Zaczęłam przewracać kartki, szukając czegoś, co mogłoby mi pomóc. Oczywiście wszędzie pełno było Liam’a, ale nic przydatnego. Jednak teraz rozumiałam, co Annabel pisała, pomimo iż było to po polsku. Między innymi szukała winowajcy tego, czemu Liam ją zostawił. Czasami obwiniała, o to chłopców, a innym razem zaczynała wątpić w Liam’a i zastanawiać się, dlaczego ją zostawił. Było tam pełno przemyśleń, opisów dnia raczej nie wiele, w przeciwieństwie do większości pamiętników.
Nagle natknęłam się na wyraz, który szczególnie przyciągnął moją uwagę. Ten wyraz. Przy imieniu Liam’a… No pięknie. W pamiętniku widniało zdanie, w którym Annabel przyznaje się sama przed sobą: „Ja… chyba kocham Liam’a”. To trzecie słowo było tak istotne. Wiedziałam, co znaczy to zdanie, choć nie byłam pewna, czy to dobrze…

*W tym samym czasie*

„Nareszcie trochę odpocznę”, pomyślał anioł Vivienne, siadając. Cały dzień był zajęty oprowadzaniem nowych dusz i przekonywaniem ich, że wcale nie śnią. Zdarzyły się rozwydrzone przypadki, które zaczęły się awanturować. „Eh, taka wdzięczność ludzi”, pomyślał.
Nagle usłyszał huk. Natychmiast zerwał się z miejsca i pobiegł w stronę, z której dobiegał dźwięk. Już kiedyś usłyszał coś podobnego. Mogło to oznaczać tylko jedno, a szczerze miał nadzieję, by okazało się czymś innym.
- Co się dzieje?! – spytał jedną z dusz przebywających tu.
- Nie wiemy. Nagle usłyszeliśmy straszny huk. – odparła bezradna.
Pobiegł bliżej miejsca zdarzenia, gdzie natknął się na jednego z aniołów niższej rangi.
- Czy to… znowu to? – spytał zmartwiony.
Anioł w odpowiedzi kiwnął głową twierdząco.
- Będą problemy. – mruknął do siebie Vievienne. – Kto tym razem?
- Annabel Blue.
- No pięknie…
_______________________________________________________________________

Miałam przestać narzekać pod rozdziałami, ale... ten jest beznadziejny -,- Pisałam go na siłę, przez to, że od tak dawna nie było tu nic nowego... Dlatego jest też taki krótki. Przepraszam, że Was zawiodłam, postaram się, żeby następny był lepszy. Teraz będę mieć wolne, ze względu na egzaminy, więc będę miała dużo czasu na pisanie :)
Natomiast na majówkę wyjeżdżam w góry, dlatego postaram dodać się 10 rozdział jeszcze przed sobotą, a na następny możecie liczyć dopiero po środzie.
Całusy,
Olga

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział ósmy

Zapukałam do drzwi domu Liam’a i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Jego rodzice na czas pobytu chłopców pojechali mieszkać u jego dziadków. Dziwię się, że nie obawiali się zostawić ich samych. Przecież to jakaś dzicz.
- Cześć, piękna. – w progu ukazał się szczerzący do mnie Loczek.
- Cześć, ciołku. – odparłam. – Wpuścisz mnie?
- Za tak miłe powitanie? – spytał ironicznie, zagradzając mi wejście.
Przecisnęłam się obok niego i przepchnęłam do środka. Zerknęłam do salonu, gdzie ujrzałam włączony telewizor, jednak nie zastałam tam żadnego z chłopców. Sprawdziłam kuchnię, lecz tam też było pusto.
- Wszyscy jeszcze śpią. – odezwał się Harry.
Westchnęłam i udałam się na kanapę. Wyglądało na to, że jestem skazana na tego czuba przez najbliższy czas. Stwierdziłam, że będę go olewać i pooglądam sobie telewizję. Wzięłam pilota z zamiarem zmiany kanału, jednak Hazza wyrwał mi go z ręki.
- Ej, co robisz?! – oburzyłam się.
Wyłączył telewizor, usiadł obok i obrócił się przodem do mnie.
- Chyba musimy pogadać. – stwierdził.
- Niby o czym?
- Dlaczego mnie tak nie lubisz? – spytał.
- Bo mnie irytujesz. – mruknęłam.
- Niby czym?
- Jeszcze się głupio pytasz! Jesteś strasznie zarozumiały i zbyt pewny siebie. I na dodatek traktujesz Lou jak swojego chłopaka. – mruknęłam.
- On ci się podoba, co nie? – poruszył brwiami.
- Nie twoja sprawa.
- Dobra, słuchaj. Przepraszam, że taki byłem. Zaczniemy od nowa? – uśmiechnął się przyjaźnie, wyciągając do mnie rękę.
- Dlaczego tak nagle się zmieniasz? – spytałam podejrzliwie.
- Bo jesteś przyjaciółką Liam’a, więc zapewne spędzimy ze sobą jeszcze trochę czasu w przyszłości. A wolę spędzić ten czas, bez obrywania „z liścia”.
Zaśmiałam się na wspomnienie wydarzenia sprzed paru dni.
- No dobra. – odparłam. – Spróbujmy zacząć od nowa. – ścisnęłam jego rękę, na znak zgody i również się uśmiechnęłam.
- Ej, ale mam rację, że Lou ci się podoba, co nie? – spytał, za co dostał kuksańca w bok.
- Mówiłam już, że to nie twoja sprawa.
- Eh, jak tam wolisz. Mógłbym ci pomóc, ale skoro nie chcesz…
- Niby jak pomóc? – uniosłam brwi.
- To mój najlepszy kumpel, więc mógłbym ci dać parę rad.
- Chyba jednak poradzę sobie sama. – zaśmiałam się.
Harry nie zdawał sobie z tego sprawy, ale to właśnie ja najlepiej wiedziałam, jak spodobać się Lou. Właściwie nie musiałam robić nic, prócz bycia sobą.
- Cześć wam. – odezwał się Lou, wchodząc do salonu.
- O wilku mowa. – szepnął Harry. – Wyspałeś się? – zwrócił się do przyjaciela.
- Tak. – odparł. – Reszta jeszcze śpi?
Przytaknęliśmy.
- Dobra, to ja pójdę się ogarnąć, a wy nie pozabijajcie się w międzyczasie. – uśmiechnął się do nas, po czym opuścił pokój.
Kiedy Louis wrócił po jakimś czasie, Harry stwierdził, że pójdzie się przejść. Wychodząc mrugnął do mnie. Domyśliłam się, że celowo chce zostawić nas samych.
- Jak to się stało, że Harry jeszcze żyje? – spytał Louis, siadając na kanapie.
- Nasze stosunki trochę się polepszyły. – odparłam, zajmując miejsce obok niego.
- To znaczy? – uniósł brwi.
- Kiedy jeszcze spaliście, ustaliliśmy, że zaczniemy naszą znajomość od nowa.
- Oo. – Lou się uśmiechnął. Ten widok wywołał także uśmiech na mojej twarzy. – Ślicznie się uśmiechasz. – powiedział. – W ogóle cała jesteś śliczna.
- Dzięki. – odparłam, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Z ciebie też śliczny chłoptaś.
Louis zaśmiał się, słysząc w jaki sposób go określiłam. Utkwił wzrok w moich oczach i wpatrywał się w nie głęboko. Jego twarz zaczęła się powoli przybliżać. Wiedziałam, co ma zamiar zrobić. Też przysunęłam trochę głowę, aż nasze usta złączyły się w pocałunku. Z początku był delikatny i nieśmiały, w końcu Lou zdawało się, że całuje mnie po raz pierwszy. Jednak kiedy wplotłam ręce w jego włosy i zaczęłam chciwiej wpychać język do jego ust, przerodził się w prawdziwie namiętny pocałunek. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, że teraz nie mogłam powstrzymać się od przylgnięcia do niego.
Nagle usłyszałam czyjś głos:
- Co tu się dzieje?
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i zajęliśmy odległe krańce kanapy. Podniosłam wzrok. Osobą, która przerwała nasze czułości był nie kto inny jak Liam.
- Eee, nic takiego. – wydukał Lou.
- Właśnie widzę. – mruknął Liam, po czym przeniósł wzrok na mnie. – Annabel, nie poznaję cię. – powiedział smutno, po czym opuścił pokój.
- Pogadam z nim. – zwrócił się do mnie Lou i już zaczął wstawać.
- Nie. – powstrzymałam go, łapiąc jego rękę. – Ja powinnam to zrobić. To do mnie ma pretensje. – powiedziałam, po czym udałam się na górę.
Po cichu podeszłam do drzwi pokoju Liam’a i nasłuchiwałam. Usłyszałam uderzanie różnych przedmiotów. Chyba czymś rzucał.
Zapukałam.
- Daj mi spokój! – usłyszałam warknięcie.
Mimo tego, weszłam do środka.
- Liam… – szepnęłam.
- O, to ty. – powiedział już trochę spokojniejszym głosem. – Myślałem, że to Louis.
Dostrzegłam łzy na jego policzkach, które niemal natychmiast starł. „Liam płakał?”, zdziwiłam się.
- Posłuchaj. – zaczęłam. – Jeśli chodzi, o to co zaszło na dole to… Chciałam przeprosić. Nie powinniśmy robić tego wiedząc, że któryś z was w każdej chwili może wejść. Mogło was to zaskoczyć.
- Tak. – mruknął. – Zaskoczyło.
- Jesteś zły? W salonie byłeś taki wkurzony…
- Po prostu już cię nie poznaję. – odparł. – Zmieniłaś się i to bardzo. Żeby całować się z kolesiem, którego znasz zaledwie parę dni? I na dodatek w taki sposób. To nie jesteś ty. Nie jesteś tą Annabel, którą kiedyś znałem. – powiedział smutno.
- Może rzeczywiście trochę się zmieniłam…
- Daj mi skończyć. – przerwał mi. – Bardzo za tobą tęskniłem i tak się cieszyłem, że znowu będziemy razem. Ale okazuje się, że nie jest już tak jak dawniej… – spuścił wzrok.
- Przykro mi, że nie jest tak jak to sobie wyobrażałeś, że będzie. Ale chyba już nigdy nie będzie tak jak dawniej…
- Annabel. – powiedział, łapiąc mnie za rękę. – Jest coś, co już od dawna chciałem ci wyznać…
„Proszę, niech on nie ma na myśli tego, co mi się wydaje!”, błagałam w myślach.
- Ja… Kocham cię. – wyznał.
_________________________________________________________________________

Jak się podoba? Bo szczerze mówiąc mnie nie bardzo ;s
Dziękuję bardzo serdecznie za wszystkie komentarze! :) Nie macie pojęcia jak ważne są one dla autorki <3
Mam prośbę :) Followujcie na twitterze @TeenagerPost_xo Jest ona przekochana ! <3 A marzy jej się więcej followersów, dlatego mam nadzieję, że zrobicie dla mnie tę drobną przysługę :)
Jeśli szukacie nietypowego opowiadania to zapraszam na bloga, którego współtworzę razem z @StylesCurlsxx : "Bring it back to me"
Całusy,
Olga

P.S. Pozbyłam się weryfikacji obrazkowej przy dodawaniu komentarzy.

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział siódmy

Kiedy ja i Lou weszliśmy do pokoju, Harry i Zayn już siedzieli rozwaleni na kanapie, skacząc po kanałach w telewizorze.
- Gdzie Niall i Liam? – spytał Louis.
- Niall jak zwykle zaczął zrzędzić, że jest głodny, więc poszedł do kuchni, a Liam poszedł za nim, żeby za bardzo nie narozrabiał grzebiąc po lodówce i wszystkich szafkach. – odparł Zayn, zatrzymując się na jakimś kanale sportowym.
- Ej, nie chce tego. – powiedział lokaty, wyrywając mulatowi pilota.
- Mnie nie obchodzi, co ty chcesz. – odpowiedział mu Zayn, starając się odzyskać pilota. Nie udało mu się to, gdyż Harry ulotnił się z kanapy, a Zayn był zbyt leniwy, by się podnieść.
- O, to mi pasuje! – oznajmił lokaty, zatrzymując się na jakimś kanale muzycznym. – Ai, se eu te pego,  ai ai, se eu te pego. – śpiewał, tańcząc jak ludzie (praktycznie same dziewczyny) w teledysku. Były to ruchy w pół taneczne, w pół jakby był z kimś w łóżku.
- Błagam cię, wyłącz to! – krzyknął Liam z kuchni.
- Przykro mi, ale nam się podoba! – odkrzyknął. – Dołączycie? – zwrócił się do mnie i Lou.
Słyszałam tę piosenkę po raz pierwszy, ale muszę przyznać, że miała całkiem chwytliwą melodię, przez co od razu chciało się tańczyć.
- Ja mogę. – odezwałam się. – Ale nie wiem jak się to tańczy.
- Spokojnie, na pewno będziesz w tym dobra. – lokaty poruszył brwiami. Czy on pomyślał o tym, o czym mi się wydaje?! Kiedy Lou powiedział mi, że jestem dobra w łóżku wzięłam to za komplement, ale niech ten palant sobie nie pozwala!
Podeszłam do niego i zasadziłam porządnie „z liścia”, na co ten złapał się za policzek zaskoczony. Natomiast obecni przy tym zdarzeniu Louis i Zayn zaśmiali się.
- Ej, za co to?! – oburzył się lokaty.
- Już ty dobrze wiesz za co!
- To były przecież tylko żarty.
- Nie pozwalaj sobie! – krzyknęłam, podchodząc do niego z zamiarem zemszczenia się na tej jego ślicznej buźce.
- Co się tu dzieje? – zdziwił się Liam, wchodząc do pokoju. – Ej, ej!– złapał mnie, nie pozwalając zbliżyć się do Harry’ego. – Annabel, co ty wyrabiasz?
- Mam zamiar przywalić temu gamoniowi!
- Dlaczego?
- Już on dobrze wie dlaczego!
- Dobra, Annabel, uspokój się. – poprosił. – Nie wiem, co ci zrobił, ale to nie powód, żeby tak się denerwować. Wiem, że bywa denerwujący, nawet dość często, – na te słowa Harry się oburzył. – ale nie ma złych intencji. Tylko jego żarty są… w nie najlepszym guście. Ale uspokój się już , dobrze?
- No zgoda. – mruknęłam.
- Dobra, a teraz wszyscy wybieramy się do wesołego miasteczka! – oznajmił radośnie, starając się rozluźnić atmosferę.
Byłam wkurzona na Styles’a, ale mimo to ucieszył mnie pomysł wspólnego wyjścia. „Jak ja dawno nie byłam w wesołym miasteczku”, pomyślałam. I na dodatek była to dla mnie okazja, by spędzić trochę czasu z Lou. W końcu pokochał mnie taką jaka jestem, tylko, że w innym ciele. Więc chyba może mnie ponownie pokochać, prawda?
Chłopcy, łącznie z Niall’em, udali się już do przedpokoju, więc chciałam podążyć za nimi, jednak Liam mnie zatrzymał.
- Annabel, możemy pogadać? – spytał.
- Jasne.
Odciągnął mnie od wyjścia z pokoju, żeby chłopcy nie mogli podsłuchiwać.
- Co to było? – spytał zdezorientowany.
- Jakie to? – nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Ten twój wybuch złości. Przecież zawsze byłaś taka wstydliwa i nieśmiała.
- Ale już nie jestem. – wzruszyłam ramionami.
Nie byłam pewna, czy to dobrze, że Liam zaważa, że się zmieniam. To znaczy, na pewno nie domyśli się, co stało się naprawdę, ale mimo to miałam pewne wątpliwości… Tak właściwie to sama już nie wiedziałam dlaczego. Postanowiłam o nich zapomnieć i cieszyć się dniem, który zapowiadał się bardzo dobrze.

***

- Ja nie idę! – oznajmił Hazza, kiedy stanęliśmy do kolejki na wielkiego roller coaster’a.
- Czyżbyś tchórzył? – spytałam z wyższością.
- Nie, po prostu nie mam ochoty. – mruknął.
- Taa, jasne. – wywróciłam oczami.
Lokaty odszedł niezadowolony i usadowił się na jakiejś ławce, niedaleko stąd.
- Siądziesz ze mną? – spytał Louis, uśmiechają się do mnie.
- Jasne. – odwzajemniłam uśmiech.
Stanie w kolejce nudziło nas trochę, więc, żeby nas rozweselić, Lou zaczął opowiadać żarty, a potem się wygłupiać. Po chwili dołączyłam do niego i wydurnialiśmy się razem, dzięki czemu chłopcy mieli jeszcze większy ubaw. Natomiast inni ludzie dziwnie na nas patrzeli.
- Boisz się? – spytał Lou, kiedy wreszcie usiedliśmy.
- Ani trochę. – odparłam.
- Gdybyś jednak się bała to złap mnie za rękę. – uśmiechnął się cwaniacko.
- Zapamiętam. – odwzajemniłam uśmiech.
Wszystko szło dokładnie po mojej myśli. „O ile nie pojawią się żadne komplikacje to już niedługo ja i Lou znowu będziemy szczęśliwą parą”, pomyślałam.
_________________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na tak krótki i nudny rozdział -,- Nie miałam weny ;s Ale kolejne rozdziały mam już mniej więcej zaplanowane, więc mam nadzieję, że będzie lepiej ;)
Jeśli chcecie być nadal informowane o nowych rozdziałach to napiszcie do mnie na twitterze, albo zostawcie w komentarzu swoją nazwę, bądź numer gg ;) Dopiero teraz robię listę, bo wcześniej mi się nie chciało xd Informowałam według starego bloga :P Będę Was dalej informować tylko, jeśli napiszecie mi, że mam to robić.
Dziękuję za 66 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! ♥ To póki co rekord na tym blogu :) Jeśli czytacie to proszę, komentujcie ♥ To dla mnie bardzo ważne :)
Całusy,
Olga

piątek, 30 marca 2012

Nowe opowiadanie

Zapraszam wszystkich na nowe opowiadanie, które piszę razem z coco (iimfreefallin). Jest ono oparte na dość nietypowym pomyśle, którego inspiracją było wykonanie przez chłopców piosenki "Summer of '69", dlatego nazwa nie jest przypadkowa ;)
Serdecznie zapraszamy na "The Summer of '69"

czwartek, 22 marca 2012

Rozdział szósty

Minął tydzień od powrotu Liam’a. Widujemy się codziennie. Nie robię tego tylko po to, żeby odzyskać Lou, ani dlatego, że nikogo tu nie znam, nie. Gdybym chciała to poznałabym kogoś. Co z tego, że to ciało nieśmiałej Annabel? Ja jestem Julie i nieśmiała na pewno nie jestem, więc gdybym chciała to zagadałabym tu do kogoś. Ale nie czułam takiej potrzeby, Liam mi wystarczał. Był naprawdę świetnym przyjacielem. Pomimo, że znałam go dopiero tydzień to śmiało mogła go tak nazywać, gdyż nasze relacje były już na takim etapie.
Co do rodziców to chyba pogodzili się z faktem, że Liam na nowo zagościł w życiu ich córki. Z początku nie chcieli tego zaakceptować. Mówili, że zgodzili się na jedno spotkanie, więc powinnam to docenić, ale na nic więcej nie pozwalają. Rozmawiałam z nimi szczerze i prosiłam, żeby dali mu drugą szansę, tak jak ja. Teraz chyba ponownie zaczynają go lubić.
Co do lekcji polskiego to powiem nieskromnie, że idzie mi świetnie. Codziennie ćwiczę z mamą i widać efekty. Umiem się już porozumieć, co prawda są to podstawy, ale nie spodziewałam się, że będzie mi szło tak dobrze. Hmm… Może w jakiś sposób przejęłam umiejętności Annabel razem z jej ciałem? Nie, chwila. Źle to ujęłam… No ale wiecie, dzięki temu, że ona znała polski, ja łatwo go przyswajam. Tak czy siak, jest dobrze. Na dodatek chłopcy dzisiaj przyjeżdżają.
- Puk, puk. – usłyszałam. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Liam’a, stojącego w progu mojego pokoju. – Mogę wejść?
- Jasne, wchodź. Jak się tu dostałeś?
- Twoi rodzice mnie wpuścili.
- Ooo, czyli jednak się do ciebie przekonali. – ucieszyłam się.
- Tak. Nawet od jakiegoś czasu nie patrzą na mnie wzrokiem, jakby chcieli mnie zabić.
- No to jesteśmy na dobrej drodze. – uśmiechnęłam się.
- Chłopcy dzwonili, że za jakieś półtorej godziny będą pod moim domem. Idziemy tam na nich zaczekać?
- Pewnie.
Oznajmiłam rodzicom o naszych dzisiejszych planach, po czym udaliśmy się do domu Liam’a.
- Masz ochotę na lody? – spytał, gdy przekroczyliśmy próg.
- Jasne.
- Zaraz przyniosę, a ty rozgość się w salonie.
Zrobiłam jak polecił. W ciągu tego tygodnia bywałam u niego kilka razy, więc czułam się już w miarę swobodnie.
- Proszę. – powiedział, wracając i podając mi miseczkę z lodami i łyżkę. – Liam? – spytałam, patrząc się na niego mniej więcej tak O.o – Po co ci ten widelec?
- Jak to po co? Do jedzenia lodów.
- A czemu nie użyjesz łyżki?
- Wiesz ja mam taką… jakby fobię przed łyżkami.
Wybuchłam śmiechem. Sądziłam, że Liam zaraz do mnie dołączy, ale tak się nie stało. Wyglądało na to, że mówi całkiem poważnie.
- Ty nie żartujesz? – spytałam.
Pokręcił przecząco głową.
- Kurde, przepraszam, nie powinnam była się śmiać… – żałowałam swojej reakcji.
- Nic się nie stało. – uśmiechnął się. – Wiem, że to dość… dziwaczne.
- Mi tam to nie przeszkadza. – odwzajemniłam uśmiech.
Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizję. Ja chciałam oglądać MTV, ale akurat na jakimś kanale leciało „Toy Story”, a wiedziałam jak Liam to uwielbia, więc odpuściłam i dałam mu się nacieszyć. Film dobiegał końca, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Pewnie chłopcy przyjechali. – stwierdziłam.
Jednak Liam wpatrywał się w ekran jak zahipnotyzowany. Szturchnęłam go, lecz on ani śmiał zareagować. Doszłam do wniosku, że nie uda mi się odciągnąć go od telewizora, więc sama ruszyłam swój zacny tyłek i poszłam otworzyć drzwi. Kiedy to zrobiłam stało przede mną czterech chłopaków – trzech widziałam na zdjęciach w internecie i w pokoju Liam’a, a czwartym był mój Louis.
- Hej. – przywitałam się.
- Cześć. – odpowiedzieli mi chórem, jakby mieli to wyćwiczone.
- To ty jesteś przyjaciółką Liam’a? – spytał mulat, chyba Zayn.
- Tak, to ja. Mam na imię Annabel. – wyciągnęłam rękę na przywitanie, jednak została ona zignorowana. Zamiast tego każdy porządnie mnie wyściskał. Kiedy przyszła kolej Lou wtuliłam się w niego z utęsknieniem i zatraciłam w zapachu jego perfum.
- Eee… Jesteś tu? – głos Lou wyrwał mnie z krainy marzeń.
„Chyba trochę mi się zapomniało”, pomyślałam, po czym odsunęłam się od niego.
- Dobra, to było dziwne. – stwierdził lokaty, którego imienia nie pamiętałam.
Spoko, nie ma to jak powiedzieć nowo poznanej osobie, że dziwnie się zachowuje. Na pewno w ten sposób zapałam do niego przyjaźnią. „Zero taktowności”, pomyślałam. Chociaż… No w sumie mogło to wyglądać trochę dziwnie. Ale mimo wszystko mógł zachować tę uwagę dla siebie.
- Wybacz kochana, ale on jest już zajęty. – kontynuował, obejmując Lou.
- Niby, że zajęty przez ciebie? – zdziwiłam się. „Czyżby Lou zmienił orientację?”.
- Taki nasz bromance.
- Bromance? – dalej nie czaiłam, o co chodzi.
- Pobędziesz z nami trochę, to załapiesz. – wyszczerzył swoje idealnie białe i proste zęby.
- Tak w ogóle to jestem Zayn. – wtrącił się mulat. – A to Niall. – powiedział, wskazując na niebieskookiego blondyna.
- A ja Harry. – odezwał się znów lokaty. „A no tak, Harry. Więc to tak mu było. Będę sobie kojarzyć z Potter’em to może zapamiętam”, pomyślałam. – A to ciacho, które próbowałaś poderwać to mój Louis.
„Raczej MÓJ”, poprawiłam go w myślach. Ten koleś coraz bardziej mnie irytował. Kto by pomyślał, że będę musiała walczyć o miłość mojego życia z jakimś bezmózgim palantem, którego głowa świetnie nadawałaby się na szczotkę do kibla. „Paranoja”, pomyślałam.
- Wpuścisz nas? – spytał… eee… Niall! O!
- Jasne, wchodźcie. – powiedziałam, odsuwając się i robiąc im miejsce. – Liam ogląda „Toy Story”, ale już się kończy, więc zaraz powinien się tu zjawić. – jak powiedziałam tak się stało. Chłopcy rzucili się na przyjaciela, jakby wracał żywy z wojny.
- Poznaliście już Annabel? – spytał, kiedy dali mu chwilę, żeby odetchnął.
- Tak. Próbowała odbić mi Lou. – poskarżył się Harry.
- Jak to? – zdziwił się Liam.
- Żebyś widział jak się do niego przykleiła, że się jej odczepić nie dało!
- Chyba trochę wyolbrzymiasz. – stwierdził Zayn.
- Wiem, co widziałem! – oburzył się lokaty.
W odpowiedzi ktoś się zaśmiał. Był to słodki, melodyjny śmiech. Mógł należeć tylko do jednej osoby. Spojrzałam na Lou - nie myliłam się. Śmiał się, a w jego zielono-szarych oczach tańczyły iskierki.
- Daj już spokój stary. – poklepał przyjaciela po plecach.
Harry’ego najwidoczniej uraziło, że nawet „jego ciacho” jest przeciwko niemu, gdyż udał się do salonu obrażony. Reszta udała się za nim, ja z Lou szliśmy na końcu.
- Przepraszam za niego. – usłyszałam szept przy moim uchu.
- Nie musisz. – uśmiechnęłam się lekko.
Przez ten krótki moment, kiedy czułam jego ciepły oddech przy uchu, uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za jego bliskością.
- Tak bardzo. – szepnęłam cichutko, by nikt nie mógł mnie usłyszeć.
„Nie zmarnuję takiej szansy”, postanowiłam. „A już na pewno nie oddam mojego chłopaka jakiemuś czubkowi z dżunglą na łbie”.
_____________________________________________________________________

Taki mały prezent, mam nadzieję, że się cieszycie :) Nie wiem, kiedy będzie następny, ale niestety raczej nie prędko.
Ten rozdział musiałam pisać po raz drugi, bo mi się nie zapisało -,- Pierwsza wersja bardziej mi się podobała, ale cóż poradzić na moją głupotę i klikanie „nie”, kiedy Word sprytnie pyta się mnie, czy ma zapisać zmiany. No ale Wy nie czytałyście pierwotnej wersji, więc nie macie zbytnio jak porównać :P
Wiem, że minęło sporo czasu od kiedy dodawałam rozdziały, tak więc zapewne pomieszało się Wam co i jak w tym opo. Jeśli czegoś nie pamiętacie, bądź myli się Wam, spytajcie w komentarzu, a ja na pewno Wam odpowiem, żebyście nie musiały szukać w poprzednich rozdziałach.
Całusy,
Olga
P.S. Dziękuję wszystkim, które były na moim dzisiejszym twitcam’ie :) Było bardzo fajnie <3
P.S.2. Jeśli czytacie to proszę, zostawcie po sobie komentarz :) Nie wiecie jak one cieszą <3

poniedziałek, 19 marca 2012

Ważne info #2

Uwaga, uwaga! :D
Blog "ruszy" już niedługo!

Mam nadzieję, że są osoby, które się z tego cieszą ;)
Moje pierwsze opowiadanie (I'll take you to another world) powoli dobiega końca, tak więc już nie długo skupię się całkowicie na tym blogu :) Napisałam dziś sporą część 6 rozdziału i niebawem powinien się on tu pojawić. Oczywiście poinformuję na twitterze i gg, ale jeśli nie mam do Was kontaktu, a jesteście ciekawi to sprawdzajcie co jakiś czas, gdyż prawdopodobnie blog "ruszy" jeszcze w tym miesiącu.
W razie jakichkolwiek pytań piszcie na twitterze, gg lub w komentarzach ;)
Całusy,
Olga

poniedziałek, 13 lutego 2012

Ważne info

BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY


Nie wiem na jak długo. Zależy, kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział, bo póki co moje próby poszły na marne ;/ Myślałam nad usunięciem bloga, ale nie chcę tego robić, chociaż w sumie nie wiem dlaczego. To opowiadanie mi się nie podoba i jedynie pisanie prologu i początku 1 rozdziału było dla mnie przyjemnością, reszta raczej z przymusu. To tyle.
Całusy,
Olga

poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział piąty

Siedziałam na fotelu w salonie i obserwowałam zegar wiszący na ścianie. Była trzynasta pięćdziesiąt pięć. Liam, dawny przyjaciel Annabel, miał się tu zjawić za pięć minut. Mama, pomimo że wyraziła zgodę na spotkaniem, nadal nie popierała tego pomysłu. No ale co się dziwić? Przez tego kolesia prawie straciła córkę… Co do taty to też nie był zadowolony, ale nie panikował tak jak mama. Ona już zaczęła wymyślać czarne scenariusze. A jak ja byłam nastawiona? Hmm… Przede wszystkim traktowałam to jako szansę na odzyskanie Lou. No ale kto wie, może polubię tego kolesia? W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć.
- Hej. – na mój widok twarz Liam’a się rozpromieniła.
- Hej. – przywitałam się. Musiałam przyznać, że był całkiem przystojny.
- Jesteś gotowa?
- Tak, tylko ubiorę buty. Wejdź. – gestem ręki zaprosiłam go do środka.
- Dzień dobry. – przywitał moich rodziców, którzy siedzieli na kanapie w salonie.
- Dzień dobry. – odparła mama szorstko. – Możesz tu podejść na chwilę?
- Już, tylko ściągnę buty…
- Nie musisz.
Chłopak niepewnie ruszył w ich kierunku. Wytężyłam słuch, wiążąc sznurówki moich convers’ów.
- Zgodziliśmy się na to spotkanie, więc lepiej, żebyś nie nadużył naszego zaufania.
- Jeśli znowu skrzywdzisz Annabel, to gorzko tego pożałujesz. – dodał tata.
- Ale ja naprawdę nigdy nie chciałem jej skrzywdzić…
- Daruj sobie. – mama mu przerwała.
- Eh… – westchnął. – Skoro nie chcą mnie państwo wysłuchać to nie. Ale przyrzekam, że nie pozwolę, by Annabel ponownie przeze mnie cierpiała.
- Te swoje przyrzeczenia to możesz sobie wsadzić…
- Jestem gotowa! – przerwałam tacie i podeszłam do nich. – To my już będziemy wychodzić. – powiedziałam ciągnąc za sobą Liam’a.
- Dzięki. – odetchnął.
- Przepraszam za nich. – powiedziałam, kiedy wyszliśmy z domu.
- Nie, ja w pełni to rozumiem. Może i nie chciałem twojego cierpienia, ale doprowadziłem do tego… – posmutniał. – Przepraszam. Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie… Ja naprawdę nie chciałem urywać kontaktu, ale manager narzekał, że jestem nieobecny na próbach. Działo się tak, bo ciągle myślałem o tobie. Przeze mnie musieliśmy ciągle wszystko powtarzać, pomimo że byliśmy wykończeni. Utrudniałem wszystko. Ale mimo to nadal starałem się dzwonić jak najczęściej. Niestety rzadko miałem czas. Wiedziałem, że dla ciebie to też jest trudne… więc pomyślałem, że jeśli urwę kontakt to wyjdzie nam to obojgu na dobre. Myślałem, że zapomnę o tobie. Ale nie umiałem… Kiedy usłyszałem w telewizji o twojej próbie samobójczej… – głos mu się załamał. – Wiedziałem, że to moja wina. Postanowiłem, że wrócę i postaram się naprawić to, co zniszczyłem. O ile dasz mi spróbować…
Wcześniej miałam niepewne zdanie co do tego kolesia, ale po tym wyznaniu stwierdziłam, że Annabel była dla niego naprawdę ważna. No i chyba jest dość wrażliwym kolesiem, co jest plusem. Należała mu się druga szansa. Pomimo, że nie byłam tą Annabel, którą kiedyś znał…
- Wybaczam ci. – powiedziałam, choć tak naprawdę to nie mnie zawinił.
- Serio? – uśmiechnął się szeroko.
- Serio.
Podszedł i przytulił mnie mocno. Za mocno…
- Puść już, bo mnie udusisz. – wyjąkałam.
- Przepraszam. – powiedział, puszczając mnie.
- To dokąd się wybieramy?
- Jak to dokąd? Do naszej restauracji.
- Naszej? – nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Nie pamiętasz? – zdziwił się.
- No tak, nie mówiłam ci… Mam amnezję.
- Amnezję? – wytrzeszczył oczy.
- Tak. O naszej przyjaźni opowiedziała mi mama.
- Nie pamiętasz kompletnie nic?
- Nic.
Chyba nie wiedział jak zareagować.
- Miałam nadzieję, ze przypomnisz mi co nieco? – uśmiechnęłam się.
Ocknął się.
- Jasne. – odwzajemnił uśmiech.
- To gdzie jest ta nasza restauracja?
- Niedaleko stąd. Jestem pewien, że na nowo pokochasz to miejsce. Jest nieduża, ale mają tam świetne jedzenie. Najbardziej lubiłaś naleśniki z polewą czekoladową.
 - Ooo, już mi się podoba.
Liam się zaśmiał. Po drodze opowiadał mi trochę historii z dzieciństwa i czasów szkolnych. Był bardzo pogodny i miał poczucie humoru. Jakoś nie pasował mi na kogoś, kto trzyma się na uboczu. Kiedy powiedziałam mu o tym, zmieszał się trochę. Zwierzył się, że naśmiewali się z niego w szkole, a nawet był zastraszany. Zapytałam, czy wiedziałam o tym wcześniej. Powiedział, że tak ale moje życie też nie było łatwe i fakt, że znajdywaliśmy się w podobnej sytuacji, jeszcze bardziej umocnił naszą przyjaźń. Zrobiło mi się szkoda jego i Annabel. Niech teraz ktoś spróbuje z niego naśmiewać, ja mu nagadam. Od zawsze miałam niewyparzony język, więc trudne to nie będzie.
- Może zmieńmy temat na jakiś przyjemniejszy? – zaproponowałam. – Z tego co wiem, to dobrze ci się teraz układa.
- Tak… Jesteśmy. – oznajmił otwierając drzwi restauracji i puszczając mnie przodem. Było tu bardzo przytulnie. Wszyscy z obsługi uśmiechali się do nas i witali, a Liam odpowiadał im tym samym. Także to robiłam, starając się zachować pozory. Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
- To co zwykle? – zapytała kelnerka, podchodząc do nas.
- Tak. – odpowiedział Liam.
- Miło znowu was tu widzieć. – uśmiechnęła się i odeszła.
- Więc o czym mówiliśmy… – zaczął Liam. – A no tak, że dobrze mi się układa. Tak, mam teraz wsparcie w chłopcach, więc jest łatwiej.
- Masz też wsparcie fanów. – dodałam.
- Tak. – uśmiechnął się. – Fani są wspaniali. Cieszę się, gdy możemy się z nimi zobaczyć, albo dla nich występować. To naprawdę wspaniałe uczucie.
- Zaśpiewasz mi coś? – poprosiłam. Zorientowałam się, że nie przesłuchałam ani jednej z ich piosenek.
- Tutaj?
- Tak. – uśmiechnęłam się.
- No nie wiem…
- Proooooszę. – zrobiłam minkę kota ze Shrek’a.
- Zgoda. – westchnął. – Ale tylko fragment piosenki.

I’ve tried playing it cool
But when I’m looking at you
I can’t ever be brave
Cause you make my heart race

Śpiewał świetnie! No ale co się dziwić, przecież występował w X Factorze.
- I jak ci się podoba? – zapytał nieśmiało.
- To było wspaniałe!
- Fajnie, że tak uważasz. – uśmiechnął się.
Po chwili kelnerka przyniosła nam nasze dania. Mhmm te naleśniki wyglądały pysznie. Zresztą po skosztowaniu mogłam stwierdzić z czystym sumieniem, że tak samo smakują.
- Jak zwykle doskonałe. – stwierdził Liam. – A tak w ogóle to chłopcy niedługo tu przyjadą.
Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć.
- Nic ci nie jest? – zmartwił się.
- Co ty powiedziałeś? – zapytałam, kiedy mój kaszel się uspokoił.
- Że jedzenie jest jak zwykle doskonałe.
- Nie to. To później.
- Chłopcy niedługo tu przyjadą.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Po chwili moje zaskoczenie zamieniło się w radość. Miałam ochotę wskoczyć na stół i drzeć się jaka szczęśliwa jestem, lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- O co chodzi? – Liam nie umiał pojąć mojej reakcji.
- Po prostu cieszę się, że poznam twoich przyjaciół. – powiedziałam, uśmiechając się słodko, żeby uniknąć dalszych pytań.
Reszta popołudnia minęła nam bardzo przyjemnie, Liam to naprawdę świetny koleś. Ale nie myślcie sobie, że mi się spodobał. Jasne, jest przystojny, ale nie mój typ. Poza tym moje serce na zawsze należy do Lou, a wszystko wskazuje na to, że już niedługo się zobaczymy...
________________________________________________________________________

*Liam’a naprawdę zastraszano w szkole :( Z tego powodu często wagarował..

Pisałyście, że nie możecie się doczekać spotkania z Liam’em, a ja je zwaliłam -,- Przepraszam, ale coś nie umiałam napisać tego rozdziału ;/ W ogóle nie miałam na niego pomysłu i pisałam co akurat przyszło mi do głowy…
A teraz to samo, co w notce pod rozdziałem na starym blogu :P :
Jak być może już niektóre zauważyły po prawej pojawiła się sonda :D Otóż mam pomysł na trzecie opo xd Napisałam już prolog i moja kochana Iza miała okazję go czytać :P Powiedziała, że jest pozytywnie zaskoczona, więc to chyba dobry znak :D Ale jeszcze nie jestem pewna, na którym z chłopców głównie się skupi, dlatego wybór zostawiam Wam ;p Podliczę głosy z tego bloga i http://take-you-to-another-world.blogspot.com/ Ale na razie nie będę dodawać prologu, dopiero za jakiś czas :P
Dziękuję za wszystkie komentarze i ponad 5000 wyświetleń ♥
Całusy,
Olga

sobota, 4 lutego 2012

Rozdział czwarty


Siedziałam w piżamie na łóżku, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Musimy porozmawiać. – powiedziała mama, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
- Znowu masz zamiar próbować wcisnąć mi jakieś kłamstwo?
Westchnęła.
- Nie. Mam zamiar powiedzieć ci prawdę.
- Cóż za zmiana. – mruknęłam.
- Córciu, przepraszam. – powiedziała, siadając obok mnie. – Wiem, że nie powinnam była cię okłamywać, ale zrozum, że po prostu chciałam cię chronić.
- Okłamując mnie?
- Wiem, nie najlepszy sposób…
- Serio? – prychnęłam.
- Proszę, posłuchaj mnie.
Zamilkłam i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Dziękuję. Jak już powiedziałam, po prostu chciałam cię chronić.
- Ale przed czym? – nie umiałam długo usiedzieć cicho.
Wstała, podeszła do komody i zaczęła grzebać w dolnej szufladzie. Kiedy znalazła już to, czego szukała, ponownie usiadła obok mnie na łóżku.
- Proszę. – powiedziała, podając mi fotografię.
- Moje zdjęcie z kuzynem? – zdziwiłam się.
- To… nie jest twój kuzyn.
- Co do tego też kłamałaś?!
- Tak… Jeszcze raz przepraszam.
- Więc kto to jest?
- Pamiętasz jak w szpitalu mówiłam ci o twoim przyjacielu?
- O tym, który wyjechał?
- Tak. To on. Liam Payne. – pokazała palcem, na chłopca na zdjęciu.
„Skąd ja znam to nazwisko?”, zastanawiałam się.
- Przyjaźniliście się od przedszkola. Byliście praktycznie nierozłączni. Mieszkał ulicę dalej, więc często się nawzajem odwiedzaliście, albo bawiliście razem na podwórku. Kiedy poszliście do szkoły, oboje trzymaliście się raczej na uboczu, ale dopóki go miałaś, nie martwiłam się o to.  Ja i tata też bardzo go lubiliśmy i byliśmy w dobrych kontaktach z jego rodzicami. Ty i Liam dorastaliście razem. Mieliście już prawie siedemnaście lat, a nadal się przyjaźniliście.
- Więc co się stało?
- Liam poszedł do programu X Factor, już po raz drugi zresztą, wcześniej odpadł, jednak tym razem mu się udało. Ale nie samemu. Został członkiem zespołu One Direction.
- One Direction?! – wytrzeszczyłam oczy.
Spojrzałam na fotografię. „To dlatego wydawało mi się, że gdzieś już widziałam tego chłopaka”. To był Liam z zespołu, do którego należał teraz Louis.
-Tak, One Direction. – mama kontynuowała. – Wspierałaś Liam’a, wysyłałaś sms-y, pojechałaś nawet obejrzeć finał na żywo. Nie udało im się wygrać, ale mimo to podpisali kontrakt. Liam coraz rzadziej bywał w mieście. Na początku dzwonił prawie codziennie, ale stopniowo robił to coraz rzadziej, aż w końcu kompletnie urwał wam się kontakt. Wiele razy próbowałaś się do niego dodzwonić, ale nigdy nie odbierał. Widziałam jak powoli się załamujesz, ale nie myślałam że jesteś zdolna do… – głos jej się załamał, ale mimo to kontynuowała. – Aż pewnego dnia znalazłam cię nieprzytomną w łazience, z pustym pudełkiem po tabletkach w ręce. – po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Mamo, nie płacz. – przytuliłam ją. – Przepraszam, że dzisiaj się tak złościłam.
- Nie, rozumiem to.
- To Liam tak wydzwaniał? – spytałam.
- Tak. Dowiedział się z wiadomości o twojej próbie samobójczej i nagle sobie o tobie przypomniał. Mówiłam mu, żeby dał sobie spokój, ale nie chciał słuchać.
- Czego on chciał?
- Spotkać się z tobą. Jutro wraca do miasta.
„To może być moja szansa na odzyskanie Louis’a”, pomyślałam.
- Annabel. – spojrzała mi w oczy. – Chyba nie masz zamiaru się z nim spotkać? – powiedziała bardzo poważnie.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam jeszcze pewna.
- Annabel, nie rozważaj tego. Zabraniam ci się z nim spotykać. – powiedziała stanowczo.
- Dlaczego?
- Bo jesteś dla mnie ważna i nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. – zapewniłam. – Jestem już silniejsza. Nie popełnię samobójstwa, bo jakiś koleś mnie olał.
- Liam nie był dla ciebie jakimś tam kolesiem…
- Ale ja nie pamiętam nic z mojej przeszłości. Jego także. Nie mam wspomnień z nim związanych, więc nie mam także powodu, by się załamać.
Chyba myślała nad tym co właśnie powiedziałam.
- Ale skoro go nie pamiętasz, to czemu chcesz się z nim spotkać? – zapytała.
„Bo to dla mnie szansa, żeby odzyskać chłopaka z poprzedniego życia”. Jasne, na pewno nie pomyślałaby, że coś ze mną nie w porządku, gdybym jej to powiedziała.
- Muszę powrócić do mojego życia. A skoro Liam jest jego częścią…
- Był. – poprawiła mnie.
- No to był, nie ważne. Ale mimo wszystko dzięki niemu odzyskałabym część wspomnień.
- Zmieniłaś się. – zauważyła. – Teraz jesteś bardziej uparta i pewna swoich racji. To dobrze. Wcześniej inni mieli na ciebie duży wpływ. Ale co jeśli pomimo zmiany twojego charakteru, Liam znowu stanie się dla ciebie ważny?
- Nawet jeśli, to i tak nie zabiję się z jego powodu. – „Nie po to błagałam Vivi’ego o szansę na powrót na Ziemię”, dodałam w myślach. – Pozwól mi się z nim zobaczyć. Chociaż raz.
Przez chwilę się nie odzywała.
- Proszę.
- No dobrze. – westchnęła w końcu.
- Dziękuję. – przytuliłam ją. – Zadzwonię do niego i dowiem się, o której wraca.
- Pójdę po telefon domowy i podam ci numer.
- Ehm… Już go mam. – próbowałam ułagodzić ją uśmiechem.
Wywróciła oczami.
- Naprawdę się zmieniłaś, córciu. – uśmiechnęła się, pocałowała mnie w czoło, po czym wyszła.
Sięgnęłam po moją komórkę. Zmieniłam nazwę „Ktoś” na „Liam”, po czym przycisnęłam zieloną słuchawkę. „Czy ten koleś kiedykolwiek odbiera”, pomyślałam, kiedy po dziesięciu sygnałach na ekranie wyświetliło mi się numer nie odpowiada. Spróbowałam jeszcze raz. Przy szóstym sygnale zaczęłam tracić nadzieję. Siódmy sygnał.
- Halo? – usłyszałam po ósmym sygnale.
- Liam? – upewniłam się.
- Tak. Kto mówi? – tym razem mnie nie poznał.
- Annabel. Annabel Blue.
- Annabel? – powtórzył po mnie. – To naprawdę ty?
- Tak. – „No może nie do końca”.
- Nie mogę w to uwierzyć… - miał bardzo niski głos, dlatego kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam myślałam, że to jakiś facet po trzydziestce.
- Jutro wracasz, tak? – upewniłam się.
- Tak. Ale skąd to wiesz?
- Mama mi powiedziała.
- Myślałem, że nie jest zadowolona z mojego powrotu…
- Bo nie jest. Ale postanowiła powiedzieć mi prawdę. Wcześniej nie chciała mi nawet powiedzieć kto dzwoni.
- Nie dziwię się… Posłuchaj, naprawdę przepraszam…
- Może pogadamy o tym jutro, co?
- To znaczy, że spotkasz się ze mną? – ucieszył się.
- Tak. Powiedz tylko, o której wracasz.
- Koło drugiej. Może wybierzemy się razem na lunch? – zaproponował.
- OK. Gdzie się spotykamy?
- Wpadnę po ciebie.
- Nie wiem czy moich rodziców to ucieszy… No ale zgoda, do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – w jego głosie słychać było radość.
Rozłączyłam się. „Więc jutro zobaczę się z Liam’em, przyjacielem Louis’a…”, pomyślałam. „Zmierzam w dobrym kierunku”. Tylko czy ja nie chciałam go w pewnym sensie wykorzystać? Ale w sumie… Nawet jeśli, to zasłużył. Skrzywdził Annabel, to przez niego popełniła samobójstwo. „Ale gdyby tego nie zrobiła, to ja nie miałabym szansy na powrót”. Eh, za dużo rozmyślań jak na jeden dzień. Położyłam się, przykryłam kołdrą i odpłynęłam do krainy snów.
______________________________________________________________________

Nie planowałam pisać w poprzednim rozdziale, że to niby kuzyn Annabel, ale wtedy od razu byście się wszystkiego domyśliły xd Chociaż Wera (której dedykuję ten rozdział ♥ za to, że jest medium i odgaduje fabuły wszystkich opowiadań xd) i tak wszystko zgadła xd Niektóre z Was pisały, że mają pewne domysły, więc może też zgadły :P
Jak Wam się podoba rozdział? Mi średnio :/ Jak zwykle nie wyszedł tak jak chciałam…
Ku mojemu zdziwieniu są chętne na mojego twitcam’a O.o xd Pytania do mnie możecie już pisać w komentarzach pod tym rozdziałem. Jeśli takowe się pojawią to odpowiem na nie podczas twitcam’u :) Możecie pytać o moje opowiadania, albo o cokolwiek chcecie. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę :P Jak już pisałam, twitcam odbędzie się w piątek, wstępnie o 17.30. Gdyby były jakieś zmiany to dam znać w notkach pod rozdziałami (mam zamiar dodać jeszcze jakieś rozdziały przed piątkiem). Kiedy zacznę twitcam’a to poinformuję chętne na twiterze i dodam post z linkiem na oba blogi :)
Całusy,
Olga